Obrazy na stronie
PDF
ePub

Gdy wejściem pod sklepienia piramidy dumny,
Przy świeczniku Araba zaglądałem w trumny.
A ty może zaprzeczysz zdań uczonych różność,
Rzucając w gadającą piramidy próżność?
I wielkie echa, ludzi nie mogąc przekonać,
Będą w łonie grobowem budzić się i konać.
Wyznam ci, że mi widać głębiej i wyraźniej
Gmachy stawiane myślą w krajach wyobraźni.
Jakże się piękną zdaje przy dumań pochodni:
Makbet, ta granitowa piramida zbrodni!

Ludziom na nią wchodzącym bledną z trwogi twarze.
Płaczesz nad piramidą nieszczęścia w Learze.
Z niczego, a zazdrością już szatana blizki,
Otello, jak bodzące niebo obeliski.

Jeśli gmachy piramid miały otwór ciemny,
Skąd gwiazdy niebios człowiek wyśledzał tajemny,
W Szekspira gmachach równie zostawiona droga
Patrzącemu się oku na błękit i Boga.

Jako skarby zaklęte, strzeżone przez gryfy,
Stoją dotąd nieznane światu hieroglify.

Trup od wieków uśpiony, gdy zeń wieko spada,
Zdaje się, że w balsamach śpi i przez sen gada,
Lecz nie możesz zrozumieć! Z długimi przestanki
Idąc, prawie połowę drogi uszli Franki.
Już wiadomo, że w tamtę stronę czytać znaki,
W którą lwy ryte patrzą, w którą lecą ptaki.
Sto razy napisane Psametyk i Psychon,
Wyświeciły dziwaczny wieków akrostychon,
Od zwyczajnego pisma narodów odrodek,
Zlany z liter, wyrazom trzymających przodek.
Lecz taki sposób pisma miał sobie zaletą,
Że pisarz mógł się zrobić w literach poetą.
Tak w imieniu wyrytem nad marmuru brusem:
L rycerskie lwem było, dziewicze, lotusem.

Piękna dziś, gdy się skreśli na łonie błękitu
Mumia myśli, z jednego wycięta granitu,

Strażniczka niemyślących grobowców od wieka,
Która na dawnych panów zbudzenie się czeka
Z dawnemi wspomnieniami! Kiedy patrzę na nią,
Chciałbym z tobą wiekową nurkować otchłania;
Być tam, gdzie pod palmową zrobiła się chatką
Sais, będąca niegdyś Ateńczyków matką.
Pojąć, jak ci wychodnie, nazwawszy się Grecy,
Od mglistych horyzontów palmowych dalecy,
Smutni, że kolumn żywych brakowało oku,
Zaczęli ją z kamieni malować w obłoku.
Porównać Luxor z domem współczesnym Ewandra,
Egipt dać Persom, Persów bić przez Aleksandra;
Widzieć wojsko w egipskim pogrzebane pyle,
Króla synem Jowisza i prochem w mogile.
I Egipt odkruszony w Ptolomejów dłoni,
Laur naukowy długo noszących na skroni:
Aż zanurzeni w czasu i wypadków rzekę
Oddali się z berłami w Cezarów opiekę.

I patrz, człowiek zrodzony w Tentyrze nad Nilem W rzymskiej sadzawce walczy z wrogiem krokodylem! Płaz olbrzymi nań leci, już go chwyta w paszczę, Ilot nań wskoczył, zabił... Koloseum klaszcze. Na płazie pokonanym usiada gladyator: Palmy, Nil, kolumnowy kościół boskiej Athor, Zonę, dzieci i chatę przypomniał glinianą;

Na płazie, pod klaszczącą z żywych ludzi ścianą, Oczy zakrył przed ludźmi, czy przed słońca blaskiem, I pojął, że się można urągać oklaskiem.

Dziś gorsi i podobni do Mojżesza plagi,
Cudzoziemcy wynoszą z grobów sarkofagi.
Anglik dumny w sterlingi zmienione na piastry,
Rzuca trupy, trumiane bierze alabastry,
I w Londynie zachwyca zgraję zadziwioną,
Wstawiwszy świecznik w próżne alabastru łono.

Rzekłbyś wtenczas, że wszystkie płaskorzeźby rusza
Chrystusową nauką ożywiona dusza,

Ze pełny nauk, ciemną przyszłością straszliwych,
Grobowiec oświecony stał się lampą żywych.

,,Nie ma go tu," powiedział anioł Magdalenie
Zazierającej w grobu skrwawionego cienie.
Taką odpowiedź tobie Araby wyniesą

Z pustych katakumb:,,nie ma ich tutaj," lecz gdzie są?

Zamiast balsamu tego, co trupy przechował, Chrystus nam tona naszych dusz nabalsamował; I duszę ludzką... duszą namaściwszy własną, Uczynił ją na wieki niezgonną i jasną. Już na palmie egipskiej naukę zaszczepił, Już się był tym balsamem Egipcyanin krzepił; Już z grobowców, nauki uczyniwszy pszczelnik, Na Tebaidzie święty zamieszkał pustelnik, Czyniąc mogiły... wiary podobne latarniom, Gdy Omar straszny głowom, gmachom i księgarniom, Kraj, sto razy różnymi pługami przeoran, Pod ognisty proroka dal bulat i koran!

Lecz dosyć już, bo sądzę, nowy księżyc przyjdzie
Oświecać nas w grobowców pełnej Tebaidzie;
Tam niech inni o życia rozmawiają fraszce,
Paląc świecę w pożółkłej pustelnika czaszce.
My, chcąc pojąć, jak niegdyś żyli ludzie sławni,
Staniemy się myślami i rozmową dawni,

Aż się tak obłąkamy w wypadkowym lesie,
Jak w palmach biały gołąb, co ten list poniesie!

GRÓB AGAMEMNONA.

Niech fantastycznie lutnia nastrojona,
Wtóruje myśli posępnej i ciemnej
Bom oto wstąpił w grób Agamemnona
I siedzę cichy w kopule podziemnej,
Co krwią Atrydów zwalana okrutną.
Serce zasnęło, lecz śni. Jak mi smutno!

[ocr errors]

O! jak daleko brzmi ta harfa złota,
Której mi tylko echo wiecznie słychać!
Druidyczna to z głazów wielkich grota;
Gdzie wiatr przychodzi po szczelinach wzdychać
I ma Elektry głos ta bieli płótno!
I odzywa się z laurów: jak mi smutno!

Tu po kamieniach z pracowną Arachną
Kłóci się wietrzyk, i rwie jej przędziwo.
Tu cząbry smutne gór spalonych pachną;
Tu wiatr, obiegłszy górę ruin siwą,
Napędza nasion kwiatów a te puchy
Chodzą i w grobie latają, jak duchy.

Tu świerszcze polne, pomiędzy kamienie Przed nadgrobowem pochowane słońcem, Jakby mi chciały nakazać milczenie, Sykają. Strasznym jest rapsodu końcem Owo sykanie, co się w grobach słyszy: Jest objawieniem wielką pieśnią ciszy. O! cichy jestem jak wy, o Atrydzi, Których popioły śpią pod świerszczów strażą Ani mię teraz moja małość wstydzi, Ani się myśli tak jak orły ważą. Głęboko jestem pokorny i cichy

[ocr errors]

Tu, w tym grobowcu sławy, zbrodni, pychy!

Nad drzwiami grobu, na granitu zrębie Wyrasta dąbek w trójkącie z kamieni; Posadziły go wróble lub gołębie,

I listkami się czarnymi zieleni,

I słońca w ciemny grobowiec nie puszcza;
Zerwałem jeden liść z czarnego kuszcza.

Nie bronił mi go żaden duch ni mara,
Ani w gałązkach jęknęło widziadło;
Tylko się słońcu stała większa szpara
I wbiegło złote, i do nóg mi padło.
Zrazu myślałem, że ten, co się wdziera
Blask, była struna to z harfy Homera.

I wyciągnąłem rękę na ciemności,
By ją ułowić i napiąć i drżącą
Przymusić do łez i śpiewu i złości
Nad wielkiem niczem grobów

-

i milczącą Garstką popiołów ! ale w mojem ręku

Ta struna drgnęła i pękła bez jęku.

Tak więc to los mój, na grobowcach siadać
I szukać smutków błahych, wiotkich, kruchych;
To los mój, senne królestwa posiadać,
Nieme mieć harfy i słuchaczów głuchych
Albo umarłych i tak pełny wstrętu
Na koń! chcę słońca i wichru, tententu!

Na koń! Tu łożem suchego potoku,
Gdzie zamiast wody płynie laur różowy,
Ze łzą i wielką błyskawicą w oku,
Jakby mię wicher gnał błyskawicowy,
Lecę a koń się na powietrzu kładnie
Jeśli napotka grób rycerzypadnie.

[ocr errors]
« PoprzedniaDalej »