W ciągu pobytu naszego w Biało-Słupi, najsmutniejsze wieści przychodziły od głównéj armii. Po złożeniu jenerała Skrzyneckiego z dowództwa i wyjechaniu rządu narodowego z Warszawy; po krótkiem dyktatorstwie Krukowieckiego i poddaniu Warszawy, przemieniali się naczelni wodzowie co kilka dni. Był nim Dembiński i złożył władzę; kilka dni Umiński, Bem, a nakoniec został jenerał Rybiński. Z Romarynem nie wiedziano, co się dzieje, dorozumiewano się jednak, że był w Lubelskiem i że lada dzień zechce przeprawić się przez Wisłę, aby się z nami połączyć. Maszerowaliśmy, aby zasłaniać budowę mostu i jego przeprawę. Oficer od krakusów, którego nazwiska nie pomnę, przywiózł wiadomość od Romaryny. Maszerował on z naszym pułkiem i opowiadał demoralizacyę w korpusie; mówił, że jeneral Romarino i wielu jenerałów chciało połączyć się z armią główną; że jednak pan Władysław Zamoyski, szef sztabu Romarina przeważył wpływem swoim i korpus połączy się z jenerałem Rożyckim. Opowiadał on nam Warszawiankę tłumaczoną z Delavigne przez Karola Sieńkiewicza. Słyszał ją śpiewaną w teatrze warszawskim. Czytałem później tę pieśń po francusku z nutą paryską, ale tłumaczenie, o wiele przewyższyło oryginał; a nuta francuzka zdawała mi się potem jakimś brzęczeniem nieznośnem. Kładę tu to tłumaczenie Karola Sienkiewicza, aby ślad jego pozostał. Jeżeli dziwną koleją ludzką zaginie ona w pamięci, niech w moich kartach zostanie; może to moje umieszczenie będzie miało szczęście zachować ją na dalsze czasy: Oto dziś dzień krwi i chwały, W tęczę Franków, orzeł biały Na koń! woła Moskal mściwy, - Stój! za Balkan, pierś ta stanie; Car wasz marzy płonny lup: Z wrogów naszych nie zostanie Na tej ziemi, chyba trup! Hej kto Polak na bagnety! itd. Droga Polsko! dzieci twoje Hej kto l'olak na bagnety! itd. Hej Kościuszko uderz w serca Co litością mamić śmią! Znal te litość ów morderca, Który Pragę zalał krwią? Niechaj krew ta krwią się płaci ! Hej kto Polak na bagnety! itd. Ej Francuzi! czyż bez ceny Z pod Marengo, Wagram, Jeny, Świat was zdradził, my dotrwali. Hej kto Polak na bagnety! itd. Huczcie bębny, ryczcie działa! Krakus cudownie śpiewał, myśmy go otoczyli, a pamięć dawnych trudów, ran i śmierci naszych ziomków w legionach rzeczypospolitej i cesarstwa, owe mordercze walki w St. Domingo i Egipcie, gdzie dla pozbycia się nas, działami chciano przymuszać braci naszych do wymarszu na rzeź z Czarnymi; pamięć na cesarza Napoleona I, który nigdy nie chciał nam zapłacić za nasze poświęcenia ojczyzną, i który odpowiedział deputacyi Warszawskiego Księstwa i Litwy: „Je verrai, si vous etes dignes d'être nation," zapomniew tej wojnie, a nawet niegodne matactwa Sebestyaniego, który wstrzymywał oręż polski, i łudził Skrzyneckiego, a nawet przywiódł go do bezczynności po takich zwycięztwach, jakie były pod Wawrem i Iganiami; wszystko to przywiodła nam pieśń szlachetnego nie o nas Francuza, który się wstydził za nieludzką ojczyznę swoję, i łzy rzewne nam się puściły. Boleść ta, o jakże się wzmogła, gdyśmy przybyli nie daleko Wisły i gdy nam powiedziano, że most już nie potrzebny, bo Romarino wszedł do Galicyi, gdzie zapewne broń złoży. W powrocie spotkaliśmy korpus jenerała Samuela Rożyckiego i wraz z nim idąc ku Skalmierzowi, nie pamiętam blisko jakiego zatrzymaliśmy się miasteczka. Jenerał i wszyscy dowódzcy oddziałów poszli do księcia Czartoryskiego, który w przejeździe swoim do Krakowa, tam się zatrzymał. Nie byłem tam i później dopiero doszły nas owe narady. Książę Czartoryski błagany przez cały kor wyższych oficerów korpusu, a mianowicie przez jenerała Samuela Rożyckiego, zgadzał się stanąć na czele rządu narodowego w Kielcach albo Krakowie. Miano choćby z Galicyi sprowadzić korpus Romaryniego jeszcze nie rozbrojony i zacząć nowy bój spo Szlachetny Samuel Rożycki podawał, że jeśliby jenerał Skrzynecki nie chciał przybyć i objąć naczelne dowództwo, aby je powierzono Karolowi Rożyckiemu, którego geniusz partyzanckiego wodza, miał czas i sobność poznać. Mówił o męztwie nieustraszonem pułku jazdy-wołyńskiéj i dodał, że ponieważ oprócz sił dawnych jego korpusu, są jeszcze liczne oddziały formujące się w Kaliskiem i Krakowskiem, którym wydał rozkazy, aby pod karą śmierci we 48 godzin wystąpiły na linię bojową, podawał, aby wszyscy oficerowie jazdy wołyńskiej posunięci byli na dowódzców szwadronowych w tych pułkach, które wystąpią; a kapitanowie nasi na dowódzców pułków, a on ręczy, że jeszcze gwiazda piękna nadziei zabłyśnie dla sprawy polskiej. Pięć dni czekaliśmy obozem, ażby wysłani do korpusu Romarina przywiezli odpowiedź ztamtąd na rozkaz w imieniu nowego rządu narodowego w Krakowie stawienia się niezwłocznie. Wiem, że jenerał Romarino skłaniał się, że całej energii swojej użył Władysław Zamoyski, aby ten korpus do armii wrócil; ale wszyscy inni jenerałowie wręcz udziału swego odmówili. Wiem, że jenerał Gawroński odezwał się, że wrócić nazad do boju, jest to jedno, co cały korpus do szpitalu prowadzić, a szpital i w Galicyi znaleźć można. Tak więc szczere chęci księcia i Samuela Rożyckiego w niwecz się obróciły, i zdecydowano odwrót do Galicyi całego korpusu. Szlachetny jenerał Samuel Rożycki przyszedł do naszego dowódzcy i po rękach go całując wymógł, aby on z pułkiem naszym poszedł w awangardzie, i najpierwéj na drugą stronę Wisły przeprawił się z nami, jako z pułkiem złożonym z samych Wołynianów, a zatem nie mogącym w razie niewoli spodziewać się przebaczenia. Uległ Karol Rożycki, pomny, że życie i bezpieczeństwo trzystu miał w swoim ręku, i tak, zabrawszy z sobą jeszcze kilku oficerów z gubernii rosyjskich rodem, a mianowicie Jana Piotrowskiego, majora z wolnych strzelców, stanęliśmy nad Wisłą. Przeprawa odbyła się w nocy i powiększéj części w pław. Złożyliśmy broń na drugiej stronie, i nazajutrz po nocy przepędzonej w lesie, zmoczeni w wodzie naszej rzeki, zaprowadzeni byliśmy przez komendanta wojska austryackiego do wsi Batorskiej woli i rozlokowani w szopach otoczonych wojskiem. austryackiem. |