Obrazy na stronie
PDF
ePub

że szalony spełnia wolę rozkazującego chociaż biernie, i czyni wszystko czego po nim wymagają. Tak postępują sobie dozorcy domu szalonych i wzrokiem, tym talizmanem nieśmiertelnej duszy, moc bezrozumną na uwięzi trzymają. Czynem więc opisanym w wierszu Mickiewicza, Towiański przywiódł żonę jego do chwilowego upamiętania się. Mickiewicz uwierzył w cud, a za potężnym geniuszem, na ślepo wielu innych poszło Polaków. Przyjęli i uwierzyli w to nowe posłannictwo: Juliusz Słowacki, znakomity poeta, Seweryn Goszczyński, autor Zamku Kaniowskiego, Wrotnowski, który napisał Dzieje powstania na Wołyniu, Podolu i Ukrainie i redaktor Dziennika katolickiego, którego redakcyi zrzekł się po przystąpieniu do Towiańsczyzny, Karol Rożycki, dowódzca naszego powstania, Seweryn Pilchowski, dzielny oficer i człowiek pełen energii, Eustachy Januszkiewicz, właściciel księgarni polskiej i posiadacz dość znacznych funduszów, Stefan Zan, brat Tomasza, który niegdyś przewodził młodzieżą wileńską, a teraz jęczał w kopalniach Nerczyńska, Mikołaj Kamieński, pułkownik dzielny I-go pułku ułanów, ożeniony z Potocką, Siegfried, doktor, niegdyś demokrata i z tego towarzystwa Rettel, Ksawery Bolewski, Bońkowski, tłumacz Szafarzyka i kilku innych tak, że liczba doszła do 56, jednak liczono tylko 44, bo taka być powinna była ich ilość w moc przepowiedni umieszczonej w trzeciej części Dziadów Mickiewicza, gdzie było wyrażono: ,,A imię

jego czterdzieści i cztery."

Podzielili się ci nowi wyznawcy na koła i odprawiały się sesye pełne mistycyzmu, gdzie bracia opowiadali sobie sny i widzenia. Na jednéj z takich sesyi Mickiewicz zawołał: - ,,Bracia! Dziś ukazał mi się duch Aleksandra 1, cesarza Rosyi i prosil, aby bracia zaniesli

Michal Budzyński. Tom I.

$19

[ocr errors]

modły do Boga na jego intencyą." Juliusz S., antagonista Mickiewicza, i w którym odezwała się żyłka polska, podnosi głos po mistrzu: ,,A mnie, bracia, ukazał się duch Stefana Batorego i prosił, abym przestrzegł, iżby bracia za żadnym nie modlili się Moskalem!" Mickiewicz na to porywa silnie za ramię Juliana Słowackiego, przywodzi do drzwi i wypędza go słowami:,,Paszoł won durak!“ Wraca nazad i przemawia w ten sposób: Wiecie czem jest silna Rosya? Oto że ona składa wielką kolumnę ostrołupową, której wierzchołek jest cesarz samowładny, który woła: „,Po siemu byt!" a podwładni urzędnicy od góry aż do dołu, odpowiadają mu kornie: słuszaju, słuszaju; i tym sposobem utrzymują równowagę kolumny tak iż ta stoi niewzruszona. Otoż, jeśli chcemy zwalczyć Rosyą, musimy na przeciw tej kolumny moskiewskiej postawić drugą taką kolumnę, którejby wierzchołek rozkazywał całemu tułowowi, ten, aby był posłuszny. Z takiemi ludźmi, jak Juliusz Słowacki, kolumny nie złożymy. Niech więc wyjdzie od nas i nie zabiera miejsca napróżno." Bracia umilkli. Juliusz Słowacki nie był wypędzony, ale na kołach już się nigdy nie pokazał. Uznawał posłannictwo Towiańskiego, ale głosił, że prowadzenie skrzywiono, i że on na swoją rękę będzie osobno prowadził. Później o nim będę pisał po zabranej z nim znajomości w Paryżu.

Towiańskiemu kazano wyjechać z Paryża, a to z téj okoliczności: Dnia 13 lipca 1842 roku książę Orleanu, syn Filipa i następca tronu, zabił się wyskakując z powozu uniesionego końmi. Andrzej Towiański na ulicy dalszej od miejsca tego wypadku, w godzinę potem znalazł się otoczonym kilku uczniami i zawołał do nich: „Stał się w tej chwili czyn zesłany od Boga, który oznajmił początek wielkiego

[ocr errors]

téj

dzieła odkupienia, zginęła latorośl niecnego domu, ale czyn większy stokroć i stanowczy odbędzie się dnia 13 września, gdzie zginie głowa Francyi, głowa która zasłania dzieło odkupienia, zginie sam Ludwik Filip!" Słowa te powtórzono po francuzku, i czujna policya wiedziała o tej przepowiedni. Kazano Towiańskiemu wyjechać natychmiast. Rzecz dziwna! Ambasada rosyjska zapytawała policyą francuzką na jakiem prawie obywatela Rosyi, za jéj formalnym pasportem, wyganiają z Paryża? Policya miała jednak prawo czuwać nad bezpieczeństwem kraju. Towiański przybył do Belgii.

Jednego dnia, gdym o godzinie 5 z rana zaprowadził uczniów szkoły handlowej na lekcye konnéj jazdy, nauczyciel ekwitacyi, dawny sierżant czy wachmistrz kawaleryi z armii francuzkiéj, zapytał mnie, czy nie znam ziomka, który na placu Barykad mieszka. Był to Towiański, jam go nie znał, a pan Rousillon, nauczyciel jazdy konnéj, powiada mi: C'est un homme singulier! Il vient prendre ici des leçon d'équitation, voila le cheval gris qu'il monte à l'ordinaire. Un jour, me regardant fixement, et avec des yeux étonnants, pleins d'une pensée inconnue, il me demande."

[ocr errors]

,,Ne savez vous pas Monsieur, que sur ce cheval gris, l'Empereur avait l'habitude de monter!" „Impossible Monsieur, c'ést un cheval que je n'ai que depuis cinq ans, il y a vingt deux ans que l'Empereur est mort, il y a 28 ans que la dernière bataille a eu lieu à Vaterloo, quel âge avait il donc lors que l'Empereur le montait?" ,,N'importe, me dit ce Monsieur, vous pourriez lui compter 40, 50 ans, il ne serait pas moins vrai moins vrai que c'est le même cheval qu'il montait a Austerlitz." „Eh bien Monsieur, qu'en dites

vous?" Prawda, że w trudnem postawił mnie położeniu, ale że w dalszej rozmowie przypuścił, że mój ziomek nie musiał być przy zdrowych zmysłach, wo♦ lałem zostawić go w tem mniemaniu, aniżeli rozwodzić się o chorobliwem i podejrzanem usposobieniu pana Towiańskiego. Notabene że Towiański nie umiał po francuzku, i że cała rozmowa prowadzona była przez tłumacza pana Siegfrieda. Poźniej on wyuczuł się języka, aby mógł przemawiać do Francuzów. Jednego dnia, brat mój Wincenty spostrzegł go wychodzącego z Sigfriedem z cukierni, gdzie pił limonadę i jadł cukierki z ciasteczkami: „Powiedz mi, zapytał tłumacza, czy wasz Mesyarz różni się od dawnych proroków? Święty Jan jadł szarańcze, Chrystus pił żółć, a on jak widzę, woli limonadę i ciasteczka." ,,Nie dziwcie się, odpowiedział Sigfried, tamten był Chrystus cierpiący, a ten tryumfujący." Cóż było rozmawiać z takiemi półgłówkami.

[ocr errors]

Gwałtowną jednak chęć miałem poznać tego pana. Zebraliśmy się we trzech: major Linowski, ja i mój brat, poszliśmy razem do jego mieszkania. Długo potrzeba było czekać zanim wyszedł. Linowski zabrał głos i mówił: ,,że słysząc o przyniesionych pocieszających wieściach i przepowiedniach dla nas wygnańców, chcielibyśmy z ust jego posłyszeć te pożądane dla nas słowa." Pan Towiański w bronzowym długim surducie, zapiętym pod szyję, zawsze w palonych botfortach, po kolei topił w nas oczy swoje, z których zdjął konserwy. Wodził wzrokiem od stóp do głowy, a potem starał się przeniknąć na wskroś. ,,Tak, tak! odezwał się, będziemy wkrótce szczęśliwi, ale przed nami będą Żydzi." My wszyscy nie cierpieliśmy Żydów, owych pijawek Polski, ale szczególnie wzdry

[ocr errors]
[ocr errors]

gał się na nich brat mój, lekki więc uśmiech przebiegł po ustach jego. Pan Towiański zaraz go postrzegł i zawołał: ,Wolno wierzyć, albo nie. Czas propagandy przeszedł, a przyszedł czas czynu żegnam panów!" Oto wszystko cośmy słyszeli od tego człowieka, o którym mówiono, że ma porywającą wymowę, tak, że pan Thiers miał powiedzieć: „C'est le pre

w

mièr homme avec qui je pouvais causer pendant une heure des choses qui ne touchent pas ni l'histoire, ni les affaires politiques, mais une religion toute nouvelle.“ Jenerał Skrzynecki, któremu opowiedziałem całą tę rozmowę, rzekł do mnie z powagą: ,,Strzeż się jednak tego człowieka, jeżeli nie masz w duszy swojej silnéj wiary. Ja sam byłem kuszony, i gdyby nie żona moja, pełna religii niezachwianéj, byłbym wpadł w ręce, bo ten człowiek najniezawodniej ma w sobie szatana, a ty z filozoficznemi wyobrażeniami swojemi zginiesz jak ruda mysz.“

XII.

Szkoły polskie.

Paryż. Pobyt mój póltoraroczny.

Poznanie księcia Adama Czartoryskiego.

Przyjechałem do Paryża przy końcu listopada 1843 roku. Przejeżdżałem przez Ham, gdzie w więzieniu siedział jeszcze na ówczas Ludwik Napoleon Bonaparte, dzisiejszy cesarz Francuzów, za ekspedycyą swoją do Buloń (Boulogne), w której zginął szlachetny mój znajomy Dunin Anastazy. Na rok przed tem był on w Brukseli i przepędził wieczór ze mną i z bratem

« PoprzedniaDalej »