Obrazy na stronie
PDF
ePub

ckich Chorwatów pańszczyznę oznaczać zaczęła ('), a przeciwnie u Rusinów znaczyła i dotąd znaczy robotę dobrowolnie dla dogodzenia sąsiadowi przedsięwziętą. Dotąd schodzą się na Rusi ubożsi do bogatszych, by w towarzystwie pracować razem. Mężczyzni koszą, wożą siano, żną zboże; niewiasty płótno bielą, pielą w ogrodzie i t. p. Religijny Rusin, mając sobie za grzech pracować we święto, nie ma za przestępstwo iść w dzień świąteczny na tłukę do sąsiada dobrego. Osobliwie Kozacy lubią takie stowarzyszenia; zawięzują więc spółkę kośby i t. p., która ma na celu pracować kosą u wszystkich stowarzyszonych po kolei. Sprzężaj też jest rodzajem stowarzyszenia. Ponieważ nie każdy gospodarz ma podostatkiem bydła dla obrobienia tłustéj i t. p. roli, więc wszyscy sprzęgają swe woły, i po kolei orzą u stowarzyszonych. Nie wchodzą w to połowizny, wysługi, najmy i t. p. Uboższy umawia się z bogatszym, że będzie połowę pola obrabiał mu darmo, a drugą połowę dla siebie; lub téż, że się mu będzie wysługiwał, mianowicie téż żął zbo że za trzeci, a wczasie nieurodzaju za czwarty i t. d. snopek, lub weźmie za nagrodę część wymłóconego zboża, albo zażąda przewózki, órki i t. p.

§ 307. Mówiliśmy dotąd o rodzie pod względem publicznego prawa; teraz spojrzyjmy nań z widoku prawa prywatnego.

W guberniach rossyjskich powszechnym jest dawny skład rodzin słowiańskich, w ruskich jest on rzadkością. Tam albowiem żyje cała rodzina w majątkowej spólności, pod zarządem jednego zwykle najstasrzego z braci, a obok rodzonych jest czeladź (najemnicy), którą gospodarz i gospodyni synami i córkami nazywa, czeladź zaś ta płci obojéj ojcem go nawzajem, gospodynię zaś matką mianuje. Wszelako nie przechwala się z tém przed rodziną gospodarz że jest władzcą, owszem rządzcą całego domu nazywa Boga.

(1) Porówn słown. Lind. p. w. tło, tłuc, i Wuka Karadz p. w. tluczenie, tlacziti.

Na Rusi przeciwnie nie z prawa lecz z woli rodziny gospodaruje brat starszy, i jeżeli w czém przewini, to karzą go młodsi, a nawzajem karze on ich, gdy się przestępstwa dopuszczą. Samowładztwo więc rossyjskiego gospodarza cechuje rodzinę słowiańską jaką była pod Scytami i Normanami, a przeciwnie spólność praw w ruskim spostrzegana rodzie wskazuje na czasy, które do samodzielności pobudzały rodzinę. Dziać się to zaczęło wówczas, gdy rody będąc o zyski dbałe, chciały, mówiąc językiem naszych wieśniaków, pracować na swą wyłącznie kupkę. To też dziś rzadko widzieć na Rusi żyjącą spólnie po śmierci ojca rodzinę, tém rzadziej widzieć tam mieszkających stryjów z synowcami. Chyba gdy wielka bieda dokucza, i gdy oczywiście byłaby przez to narażoną na stratę rodzina, nie dzieli się wtedy majątkiem, lecz mieszka spólnie. Wszelako i w Rossyi, nawet za życia ojca, lubo bardzo rzadko, rozwięzuje się spółka. Skoro to nastąpi, co się zwykle po ożenieniu się jednego z braci dzieje, wtedy bywa, jak się jeszcze mazowiecki z r. 1531 statut wyraził,,,odrzeczenie się rodziny." Zachodzi przytém obrządek do owego jaki w salickiéj ustawie, w rzeczy atoli nie w formie, miał miejsce podobny ('). Bracia zazapalają świece przed obrazami świętemi, i kładą na stół bochenek chleba posypany solą. Modli się cała rodzina. Ojciec wydzielanemu synowi daje chleb, sól i gałązkę drzewa, (w salickiej ustawie trzy gałązki olszowe łamał nad swą głową rodziny się odrzekający): chleb i sól podaje mu na zadatek szczęścia, a gałązkę na znak spodziewanego bogactwa (ażeby się bydło zdrowo chowało). Obrządek ten przedsiębiorą rossyjscy wieśniacy w czasie nowiu księżyca, życząc ażeby się majątek nowego gospodarza tak powiększał, jak się powiększa miesiąc (księżyc). Przy wydzielaniu mówi ojciec:,,błogosławię cię nowy gospodarzu chlebem

(1) W lex sal. LX de eum (tak) qui se de parentilla tollere vult, co u Wawrzyńca z Prażm., w VI, 262 tego dzieła wyrzec się imienia, a u Czechów wymazać się z desk (z hipoteki) znaczy.

i solą, tudzież twoje dzieci; darzę cię chatą, oborą i parą koni." Wtedy syn z małżonką i wnukami trzykrotne rodzi com oddaje pokłony, Czasem dzieje się to w cerkwi przy solenném nabożeństwie, podobnie jak u Franko-Saliów na publiczném się zgromadzeniu przed Tijunem odbywało. Kiedy ojciec kilku na raz wydziela synów, kraje bochenek chleba na części, i jednym wszystkich darzy. Ci, pocałowawszy chleb i sól, odchodzą do nowo sobie założonych osad, W rodzicielskim zaś domu najmłodszy z synów pozostaje('). Mały obrzędu tego, na niemiecki wszakże zwyczaj nakierowanego, zabytek dziś jeszcze nasz podróżnik na Pomorzu zauważył (2). Tam po ojcu bierze całe gospodarstwo syn najstarszy, z obowiązkiem wystawienia domów dla reszty rodzeństwa, które innego są niż jest jego mieszkanie kształtu. Domy owe stoją od ulicy, a dom syna najstarszego poza chlewami, przez które wrota na dziedziniec prowadzą, wybudowany jest. Tu on stoi niby twierdza rodziny. Niegdyś wsie sposobem tym powstawały, skoro obok rodzicielskiego, zwykle od najmłodszego z synów dziedziczonego domu wznosiły się reszty synów, jedno miano i znak jeden (herb) noszących, budynki. Ztąd też występują w dyplomatach wsie nazwiska jednego, które w miarę rozradzania się rodziny dzielone na pierwsze, drugie i trzecie, lub na wielkie i małe, trwają dotąd pod takiemi nazwiskami (3).

Majątkiem podziela ojciec dzieci albo za życia, a one do jego śmierci dochowują święcie ostateczną wolę rodzica, albo, jeżeli tego nie zrobił, dzielą go synowie na równe części, matce ile potrzebuje na życie dawszy złąd poprzednio. Siostry żyją przy braciach, którzy je za mąż wydają. Owdowiała bratowa nie mająca dzieci płci męzkiéj, albo wraca do

() Porówn. tego dzieła I, §, 410, 411, Grym. RAlt. 475, 480. (2) List z zagranicy III w Gaz. warszawsk. z r. 1856 Nr. 104. (3) Rejestra do Dyplomataryuszów wskażą nazwiska wsi takich, za przykład niech posłuży R. 1248 u Stenzl. Bisth. Crasch (nazwa wsi), aliud Crasch, tertium Crasch, quartum Crasch,

swego ojca z tém co jéj dał mąż za życia, albo bierze dowolny od szwagra wydział, (inaczej by było gdyby miała syna), albo nie biorąc nic mieszka z nim razem. Synowiec bierze część swojego ojca, czyli połową się i t. p. ze stryjem dzieli. Taki spadek ma osobliwie w gubernii jarosławskiej miejsce.

$ 308. Zastanawia prawo karne i sądownictwo. Zbrodnią jest znieważyć rodziców, przestępstwem kradzież w lesie, zbożu, sianożęciu, a największą winą kradzież pszczół, która się równa świętokradztwu. Zbrodnię karzą sami rodzice, wypędzając z domu złe dzieci, i wydziedziczając je. Za przestępstwo gromada naznacza karę. W guberniach rosyjskich (w niżegrodzkiej osobliwie) oddają złodzieja dzieciom na pośmiewisko. Te, przybranego w chomato i mającego na szyi uwiązane lice, oprowadzają po wsi w dzień świąteczny. W guberniach ruskich gromada podobną oznacza karę. Przygrywając na skrzypkach i pasterskiej dudce, oprowadza czereda złoczyńcę skazanego wyrokiem sądu. Wyrokuje sama gromada lub wybrani przez nią Sędziowie. Jak niegdyś ukraińscy Rajcowie i Pułkownicy długie nosili brody, (inni Kozacy albo je golili, albo małe zapuszczali), tak i dzisiejsisi Sędziowie ruscy powinni być koniecznie brodaci. Nikt ich gdy przewinią nie sądzi prócz ich towarzyszy. Ci albo honorową naznaczają im karę, albo wydają przestępców na publiczną wzgardę. Kiedy kilka lat temu, (opowiadał mi r. 1847 tamecznego kraju mieszkaniec p. Białozierski), ukradł Sędzia na jarmarku w miasteczku Olszana (leży w zwinogrodzkim powiecie) kawał słoniny, zawieszono mu kradzież na grzbiecie, i z nią po całym oprowadzano go jarmarku. W dawnéj Małopolsce, we wsi Wola Zarzycka około Rzeszowa położonéj, sądzi wójt z Dziesiętnikami (opowiadał mi Kazim. Wład. Wojcicki). W Karpatach (pisze mi Wincenty Pol) Sędzia gromadzki z towarzyszami zasiada na sądzie, słuchając obrony, którą albo pozwany, albo przezeń powołany obrońca czyni, słowami prześwietne prawo rozpoczynając ją. Wysłuchawszy obrony, odzywają się Sędziowic,

mówiąc prawo tak pokazało, i, motywując wyrok, odnoszą się do sumnienia i Boga. Poprzedza go nauka moralna (patrz wyżéj § 227). Chodzi bowiem nietylko o wymierzenie sprawiedliwości, ale i o przekonanie strony, że wyrok jest spra· wiedliwy. Ponieważ od niego odwoływać się nie godzi (patrz wyżej § 222), więc dopóki strony nie nabędą przeświadczenia,,,że się prawo nie omyliło," dopóty im Sędzia objaśnia swoje słowo, co nieraz trwa bardzo długo, i często na saméj tylko wierze, i zaufaniu w poczciwość sądu polega.

3. Pogląd na adat, czyli zwyczajowe ludów kaukazkich

prawo.

$ 309. Wielce zaciekawiony będąc kaukazkiemi, pierwsze ślady słowiańskiego i skandynawskiego prawa, według mojego mniemania, zawierającemi zwyczajami, rozważyłem pilnie, co o nich pismo peryodyczne w Tyflisie drukiem ogłaszane () do wiadomości podało publicznéj, tudzież co ziom. kowie moi z Dagestanu wracający w Bibliotece warszawskiej udzielili (2), lub co raczyli spisać dla mnie umyślnie (3): ale rozważywszy to wszystko, nie znalazłem w rzeczonych pismach czego pragnąłem. Albowiem nie upewniłem się z nich o rzeczywistości swych mniemań z historycznych zrzodeł powziętych, a w ten sformułowanych pewnik: że skoro zwyczaje prawne, w Chinach i Indyach poczęte, przez Kaukaz się do Skandynawii i krajów ponad Dunajem rozłożonych dostały, a ztamtąd nad Łabą, Renem i Skaldą rozpo starły się, wnet, po zetknięciu się z sobą, dawszy początek germańskiem nazywanemu prawu, istniały wespół z niém da

83.

(1) Patrz pisma Kaukaz z r. 1853 numera 51, 52, (2) Artykuły przez S. (p. Sużyckiego) napisane, z których korzystałem, umieszczone są w tomie II, 225, 587 następn. III, 577, IV, 384 następn. tejże Bibl.

(3) Takowy wygotował dla mnie p. Mateusz Gralewski rodem z Mazewa, za co składam mu publicznie dzięki.

« PoprzedniaDalej »