Obrazy na stronie
PDF
ePub

liczności nie pozwoliły powziąć ostatecznych zamiarów nadal co do swego losu na świecie. Był w owych latach we Florencyi osiadły od dość dawnego już czasu malarz Polak, nazwiskiem Zaidler, rodem także z Krzemieńca, dobry znajomy całej Słowackiego rodziny. Juliusz wiedział o jego tam bytności już przedtém i zaraz za przybyciem swojém do miasta dopytał się o niego. Przy Zaidlera pomocy wyszukał sobie mieszkanie, składające się z dwóch gustownie umeblowanych pokoi, za które płacił miesięcznie 27 franków. Było ono położone na ulicy Via dei banchi pod numerem 4216. Później mieszkanie to zamienił na inne w domu własnym Zaidlera.

Życie Słowackiego we Florencyi, o ile z listów jego wnosić można, nie było połączone z tym pożytkiem i z temi przyjemnościami, z jakiemiby niezawodnie było połączone nie tylko dla innych, lecz nawet i dla niego samego wśród innych okoliczności. Serce jego było stęsknione. Piękności natury, skarby sztuki już mu nie wystarczały. Raczej przesycony on już był wrażeniami tego właśnie rodzaju, przeżywszy pod ich wyłącznym wpływem tyle już czasu samotnie. Potrzebował on teraz raczej towarzystwa ludzi, ludzi znajomych, bliskich, kochających, kochanych. Silniéj niż kiedy, tęsknił do kraju i do rodziny. Przenosząc się myślą daleko, patrzał na to wszystko, co go naokół otaczało, obojętnie. Wśród przepychu rzeczy, które drugich zachwycają, często się nudził.

си

[ocr errors]

-

„O jakżebym chciał usiąść kiedy na trawie przed domkiem Teofila, wtenczas kiedy Ty matko masz przyjechać wieczorem!.. Widzieć na drodze pył przybliżającego się powozu, który mi Ciebie przywozi-potém rzucić się w Twoje objęcie wypłakać się z wszystkich żalów na Twojém serwyskarżyć się Tobie ze wszystkich zawiedzionych nadziei i uspokoić się nareszcie przed słońca zachodem, aby widzieć, jak ta złota gwiazda zachodzi nad Teofila łanamicicha rozpromieniona podobna jasnemu żywotowi poczciwego człowieka... Za jeden taki spokojny wieczor, za jeden taki zachód słońca oddałbym wszystkie dni zachodnie mojego życia"...

[ocr errors]

. „Od czterech prawie lat miałem zawsze koło siebie rodzaj familii. Zawsze kilka godzin w dniu przechodziło mi z ludźmi. W podróży nawet zawsze miałem jednę różową i

uśmiechającą się twarz koło siebie. To też teraz często się sam znajdując w mojem samotném mieszkaniu, zadziwiony jestem długością cichych godzin, zwłaszcza wieczorem. Kilka listów z Genewy przyczyniło się do tej niespokojności. Tam przekonani byli, że ja wyszedłszy z kwarantany, zaraz nad jezioro Lemanu polecę. Nie widząc mię, dziwią się płaczą nareszcie myśląc, że mi brak pieniędzy przeszkadza, nasłali mi przed kilku dniami jakąś osobę, która chciała mi koniecznie pożyczyć na konto pani Patteg tyle franków, ilebym potrzebował. Ujęło inię to, choć nie przyjąłem pieniędzy. Teraz odbywam z sobą wielkie walki, czy jechać, czy nie, i chciałbym mieć kogoś, coby mi tę wątpliwość rozwiązał. Nieraz mię wabi mój spokojny kominek w Genewie, moje drzewa i fijołki kwitnące w złotém zimowém słońcu. Nieraz zatrzymuje mię przypomnienie różnych nieprzyjemności, od których wyjazdem do Włoch uwolniłem się"...

...

-

. „Nie dziw się, moja droga, że ja niegdyś taki odludek, dzisiaj się lękam samotności. Dawniej sny moje i złote nadzieje na przyszłość otaczały mię w koło — dawniej teraźniejszość była dla mnie jakby tylko sienią, prowadzącą do czegoś lepszego. Teraz się to wszystko na wspak obraca. Ale na Boga, jeszcze się nie poddam zniechęceniu, i Ty droga moja, łagodnemi słowy dopomóż mi do tego“... (z listu z dnia 21 sierpnia 1837).

Długie rozmyślanie, gdzie się na dłuższy czas urządzić, czy by pozostać we Florencyi, czy też raczej powrócić znowu na brzegi genewskiego jeziora, skończyło się wreszcie na tém, że się pierwszeństwo włoskiemu miastu dostało. Przyczyniły się do tego głównie zbyt nalegliwe listy z Genewy, w których go, że tu użyję jego słów własnych, jak nie wolnika naglono, aby koniecznie rzucał Florencyą i nad jezioro wracał.

„Sylka (pani Hersylia Januszewska), protektorka Eglantyny, wypchnęłaby mię gwałtem i zapakowała na statek parowy; lecz ja odpisałem tak nareszcie, że mi teraz zupełną wolę zostawują robić, co mi się podoba. Listy między nami rzadsze są teraz. Ona już utraciła nadzieję powrotu mego, a ja nie chcę jej ożywiać na nowo. Siedzę więc przez zimę tutaj i najmuję mieszkanie w domu Zaidlera“...

[ocr errors]

‚Przepędziwszy tu zimę i popracowawszy trochę, chciałbym na wiosnę pojechać do wielkiego miasta (Paryż) z książką pod pachą, jak student, z suknią splamioną atra

mentem, z piórem za uchem - i znów oddać wielki ukłon mojéj królowej Sławie, jako wierny jej do śmierci blazen"... (z listu z d. 3 października 1837).

Zamiar wystąpienia po tak długiém milczeniu na nowo w szrankach publicznych i odezwania się jako narodowy poeta – nie teraz dopiero zajmował myśl Słowackiego. Już odsiadując kwarantanę w Liworno rozmyślał on nad szeregiem publikacyi, które zamierzał niebawem przyprowadzić do skutku. Wiersz żartobliwy „Do księgarza", ogłoszony dopiero w zbiorze dzieł Juliusza pozgonnych, zaczynający się od téj strofy:

Jeszcze chodzą przed oczyma

Róże, palmy, wieże, gmachy,
Kair, Teby, Tyr, Solima
Mój Eustachy!

wiersz ten, mówię, właśnie wtedy był napisany. Zamawiał sobie w nim wojażer nasz, przybywszy do Europy, wpół żartem a wpół na seryo przede wszystkiem względy wydawcy pism polskich we Francyi (Eustachego Januszkiewicza), i już naprzód snuły mu się przed oczyma owe rozliczne kłopoty, jakich z konieczności doznawać muszą pisarze, nim płody swoje do rąk publiczności oddadzą.

Lecz ty wyrwiesz mię z latargu,

Ty pomięszasz róż zapachy
Księgarskiego wonią targu,

Mój Eustachy!

Będę tobie wdzięczny za to,
Przypomnisz mi kraj i Lachy

Zniechęceniem, troską, stratą,
Mój Eustachy! itd.

Targ księgarski, zniechęcenie, troska, strata i inne tym podobne rzeczy, same przez się bardzo niemiłe, miały więc dla Słowackiego teraz po tak długim wypoczynku prawie powab jakiś urok nowości.

Nimby się jednak odnowiła z temi wszystkiemi praktykami dawna znajomość, chciał poeta nasz pierwéj napisać koniecznie

coś o podróży swojej po Wschodzie. Miał to być dług, oddany najbliższej przeszłości, którą przebył. Podobnéj daniny domagała się od niego także i teraźniejszość, która mu właśnie płynęła, a raczej miejscowość, w której żył. Wszystko we Florencyi przemawiało do niego wspomnieniami wielkiego wieszcza, który się w tém mieście narodził, spędził w niem znaczną część życia, a potém ujrzał się w konieczności pójść na wygnanie i tułać się daleko od niewdzięcznej ojczyzny do saméj śmierci.

[ocr errors]

Czasem idę do kościoła Santa Croce i staję przed pomnikiem Danta, a posąg jego ponury, patrzący z wysoka na mnie, zdaje mi się mówić jakieś wyrazy natchnienia. Czasem idę do Galeryi i wpatruję się w Wenus Medycejską, chcąc aby piękność jej przeszła do mojej duszy“.

....... „Ulubionym moim księżycowym spacerem jest jeden bok katedralnego kościoła. Nieraz marzę sobie, że tak chodził po tych kamieniach zamyślony Dante. Wyznam Ci jednak, droga Mamo, że mi często dystrakcyą sprawiają zgrabne i ładne Florentynki. Nigdzie podobnych figurek nie widziałem i wybrałbym łatwo sto dziewczątek, w które gdyby mi Bóg tylko pozwolił włożyć duszę podług mego upodobania, to w każdej ze stu mógłbym się dziś zakochać szalenie. Takie, jak są, przyciągają oczy, ale nie serce“... (z d. 21 sierpnia 1837).

Pod wpływem takich więc wrażeń - doznając z powodu samego miejsca to roztargnienia, to inspiracyi - pracował Słowacki we Florencyi nad dwoma utworami.

Jeden z nich był mniej rozległego zakresu i został wykonany w całości: Poema Piasta Dantyszka herbu Leliwa, o Pickle. Pomysł do niego zawdzięczał autor niewątpliwie miejscu, gdzie bawił, i wspomnieniom do niego przywiązanym.

Drugi poemat był zamierzony w daleko rozleglejszych rozmiarach. Miał on objąć w sobie celniejsze wrażenia i przygody zaszłe w ciągu kilkomiesięcznej podróży autora po Grecyi, Egipcie i Palestynie, opowiedziane tym tonem lekkim jak lot motyla, którego z takiém powodzeniem i Byron także użył niegdyś do złożenia w kształt poematu wspomnień swojej pierwszej podróży. Ale nastrój angielskiego poety w poemacie Childe Harold zdaje się być więcej smętny... Byłato pierwsza próba Słowackie

[ocr errors]

go w tym rodzaju poezyi. Okazuje się tak z téj już pracy, jako i z drugiej, znacznie późniejszéj, z Beniowskiego, że miał Słowacki szczególny dar do składania tych strof dziwacznych, wypowiadających posłuszeństwo wszelkim utartym prawidłom sztuki, mięszających w jednę gmatwaninę wszystkie żywioły poezyi, wszelkie uczucia człowieka a jednak zajmujących i porywających każdego w najwyższym stopniu. Czy się czytelnik z autorem zgadza, czy nie; czy przyklaskuje gorzkiej ironii, z jaką tenże smaga wszystko, co mu się w stosunkach tegoczesnych widzi przewrotném, czy się gorszy jego szyderstw zuchwalstwem: w każdym razie podziwiać musi geniusz pisarza, maczającego pióro w łzach i żółci z taką łatwością i z takim skutkiem. - Całość poematu, o którym mowa, miała się składać z kilkunastu sądząc z tego, co zostało dokonaném, przynajmniej z 15 albo 20 pieśni. Praca nad nim przerwała się już na pieśni szóstéj, z niewiadomego powodu. Trudno jest obecnie o tym poemacie jako całości wyrzec zdanie stanowcze. Ale zdaje się, że gdyby cały plan tegoż był przeprowadzony do końca, miałaby w nim literatura nasza niewątpliwie jedno z celniejszych dzieł poetyckich, jakkolwiek niektóre ustępy raziłyby może wybredniejsze umysły – i czasem słusznie...

Sześciopieśniowy urywek poematu, o którym tu mówimy, został w całości ogłoszony dopiero w zbiorze pism Słowackiego pośmiertnych. Autor w późniejszych latach do druku wcale już oddawać go nie zamierzał, co widać stąd, że jeden ustęp z niego prawie dosłownie jest wcielony do Beniowskiego. Pierwotny tytuł był: Podróż z Neapolu do Ziemi Świętej. Zamieniliśmy to na nieco ogólniejszy napis: „Podróż na Wschód", z powodu że o Ziemi świętej nic jeszcze w tych sześciu pieśniach nie ma.

Wspomniałem wyżej, że w pierwszych czasach pobytu Słowackiego w Florencyi było jego zamiarem wyjechać do Paryża już z wiosną roku 1838. Do tego nie przyszło. Cały ten rok 1838 przesiedział poeta nasz ciągle jeszcze w Florencyi, tak iż cały czas życia jego w tém miejscu doszedł ostatecznie przeciągu blisko 18 miesięcy. Jednym z głównych powodów tego odraczania

« PoprzedniaDalej »