Obrazy na stronie
PDF
ePub

to na odwrót ustrój ten wziął u Słowian za czasów monarchicznych kierunek nowy, który naprzód na szlachecką i ludową rozczłonkował ich gminę, następnie ludową na pojedynczą i zbiorową [obleść, niby germańska marka (1)], a mieszkańców jej na dziedziców, czynszowników i poddanych podzielił. Sprawiło to obu ustrojów zetknięcie się, które jednakże, przed i po zaprowadzeniu do Polski, Czech i na Węgry magdeburskiego prawa, nie mogło w czysto-niemiecką przeobrazić nietylko wiejskiej, lecz nawet miejskiej gminy. Duch narodowości słowiańskiej, na stowarzyszaniu się przemysłem krajowym (bartnictwem), tudzież rolnictwem trudniącego ludu, stanął temu na przeszkodzie. Stowarzyszeni z sobą członkowie jednego rodu i herbu (2), siedząc na rolach odwiecznie od nich, bo jeszcze w przedmonarchicznych czasach dzierżanych, z ludowych w szlacheckich przedzierzgali się mężów, igmina ich w ziemstwie się, które niżéj poznamy, rozpłynęła. Ciż sami rozrodzeni osiadając na królewszczyznach, jeżeli zamiast oręża pilnowali roli, rząd swój wiejski zamieniać musieli na jednodworcowy, jaki się naprzód u Franków objawił. Przechodzili bowiem pod zarząd pośredniczącego między nimi a monarchą urzędnika lub dzierżawcy. Wyjątek zachodził co do rolnika służbę wojskową odbywać deklarującego się, który, do rycerstwa się licząc, pod wyłączny Króla należał zarząd. Ztąd, jak się w drugim tego dzieła tomie (§ 7 przyp. 5) mówiło, mieszkał w jednej wsi razem lud i szlachta, co jeszcze w XVI wieku miało miejsce w polskich gminach bartnich.

(1) Patrz § 540-8, I. tego dzieła.

(2) Czytaj co o początku herbów polskich w Piśmien. I, 601 nstp. podałem.

§ 26. Choć z postępem czasu w taką samą dolą wpadali ci włościanie, jaka się u Niemcow od Tacyta czasów aż do XVIII wieku (1) na dziedziców, czynszowników (Liti, Luzi ludzie, Lasziten Lechici) i poddanych podzielonemu ludowi dostała w udziale; jednak w gorszy przez to stan prawa, niż go miał gmin niemiecki, nie wstępowali: stowarzyszając się bowiem, mogli na osiedlonéj od siebie królewszczyznie przyjść przez,,wyczynki" do dziedzictwa, co ich albo w stan ziemian przenosiło, albo dawało im moźność założenia sobie nowéj, zupełnie wiejski ustrój mającej, gminy. Ta nad jednodworcową, po wprowadzeniu do Słowian, jak wyżej rzekłem, magdeburskiego prawa upowszechnioną, wziąwszy przewagę, sprawiła, że gmina wiejska kwitła w Polsce aż do wieku XVIII, gdy przeciwnie niemiecka od wieku XV w niej upadała. Insza okoliczność do podźwignienia się przyciśnionéj od skandynawizmu gminie rossyjskiej posłużyła. W środku między obudwoma stanęła czeska, tudzież rozmaicie ukonstytuowana Słowian zakarpackich gmina. O wszyst kich, a osobliwie o polskiej i rossyjskiej, szczegółowo tu, a o reszcie gmin, jako mniej rozwiniętych, ogółowo, również w tym dziale rozprawiać, i ze szlachecką czyli z ziemstwem porównywać ją będę. Osobno zaś (w drugim do tego tomu dodatku) opowiem stosunek gmin obu ustrojów do skandynawskiej, germańskiéj i celtyckiej. Ponieważ od nich wiele przejęła miejska gmina, więc i nad tą, ale odrębnie (w siódmym roz dziale następnego działu), zastanawiając się, spełnię przez to, com zamierzył, czyli nakreślę szkic przewa

(1) Patrz dodatek drugi do tego tomu dołączony.

żne miejsce w historyi cywilizacyi Słowian zajmującego obrazu, który może ktoś wykończy po mnie w dziele specyalném. Przystąpmyż więc do rzeczy, i przedstawmy w zarysie gminę wiejską, zupełnie wolną, albowiem niczyich prócz monarszych rządów nie uznającą nad sobą, i samorząd tudzież prawodawstwo posiadającą własne.

§ 27. O pszczelnictwie, w Polsce przed wieki kwitnącém, są w najdawniejszych kronikach i aktach urzędowych (kronice Marcina Gala i dyplomatach tynieckich) napomknienia, które wciąż, aż do statutu warteńskiego (r. 1420 i1423) idąc, wspominają o barciach dziedziczném prawem po puszczach dzierżanych. Inne spominki z statutów w pierwszym tomie tego dzieła opisanych, tudzież z akt radzieckich Kamieńczyka mazowieckiego (leży przy ujściu Liwca do Bugu) wyjęte (1), odnoszą się do gmin, które, po nowém urządzeniu kozienickiej i prasznyskiej puszczy, i po wyforowaniu bartników z lasów rządowych, reskryptem Kommissyi rządowej przychodów i skarbu królestwa polskiego r. 1826 nakazaném, ustały, a prawa ich poszły w niepamięć. Dawnemi czasy prawa te wysoko szanowane, znajdowały wielką u rządu opiekę. Nie będąc one, według wyrażenia się ich samych, ani magdeburskie, ani ziemskie (pisane), utrzymywały się zwyczajem. Polegały na zborze czyli na wiecy, na zarządzie czyli na gminnym urzędzie, i na sądach bartnich. Miała gmina w osobie każdego Starosty, okolicznemi dobrami kró

(1) Porówn. artykuł Lelewela pod tytułem Pszczoły i bartnictwo w Polsce w tomie IV jego dzieła Polska dzieje i t. d. na str. 505 nstp. O statutach sielskich § 226, 227, I. tego dzieła zobacz, a o aktach radzieckich Kamieńczyka drugi przypisek do § następnego porównaj.

1

lewskiemi zawiadującego, opiekuna, który się, jak statuta bartnie mówią, znosił z jurysdykcyą gminy bartniéj, i sprawy jej przed siebie wywołane w ostatniéj instancyi rozstrzygał. Gmina prasznyska (weźmy tę za przykład), z kilkunastu sioł i dwóch przyległych im miasteczek, Prasznysza i Ciechanowa, składająca się, wybierała sobie na zarządcę Starostę bartniego, miodowym też zwanego, biorąc go z ludzi stanu szlacheckiego, własność bartnią w puszczy posiadających, a ten Podstarościego sobie wybierając, używał go w miejsce Woźnego. Wybierała też Sędziego i Podsędka, tudzież po dwóch dla każdego zastępców, którzy pod karą usuwać się od przyjęcia urzędu nie mogli. Starosta sprawując zarząd gminy, czuwał nad jej moralnością, porządkiem, bezpieczeństwem, własnością i t. d. Utrzymywał więc w dobrym stanie drogi i mosty, podejrzanych i poszlakowanych oddawał pod sąd, własnością się i t. d. opiekował. Własność składała się z boru i łąk, która nie mogła leżéć pusto, boby przez to należący się Królowi dochód przepadł. Kto więc opuszczał się w swojém gospodarstwie, winien je był albo bliskiemu ustąpić krewnemu, albo, gdy go ten nabyć nie chciał, sprzedać nieosiadłemu, czyli, jak się wyraził statut,,,zgłodniałemu", to jest zatrudnienia nie mającemu bartnikowi. Takiemu wtedy tylko osieść między sobą zabronić mogła gmina, gdy mu dowiodła, że jest bękartem lub złym człowiekiem. Tak więc dawne słowiańskich gmin o przybyszach, w salickiéj już ustawie wyrażone, prawo istniało i tu we zwyczaju, aż go wreszcie przeparło pisane prawo, postanowiwszy: że każdy, komu statut na zawadzie nie stanie, może być przyjęty do gminy, po zaprzysiężeniu posłuszeństwa urzędowi miejscowemu. Od statutu więc, a nie

od zwyczaju, miało odtąd prasznyskiej gminy zależeć prawo.

§ 28. Sąd bartni, który w następnym tomie opiszę, zajmując się rozpoznawaniem spraw o własności i posiadłości w lesie rządowym nabytéj, stawia dowód na to, że każdy członek gminy mógł korzystać z powszechnej własności, i na wyłączną czyli na dziedzictwo, byle to bez cudzéj nastąpiło szkody, obracać ją miał prawo. Ten więc, komu las rządowy w posiadanie oddano, nie mógł bronić bartnikom robić w nim tak zwanych,,wyczynków", i zakładać barci na pożytek skarbu. W pierwszym przypadku osiadający w lesie bartnicy, osuszali sobie łąki, osadzali pszczołami drzewa, jedném słowem, własność (jak w § 227 tomu pierwszego powiedzieliśmy) nabywali, nieużytki obracając w użytki. W przypadku drugim same tylko wyczyniali sobie barci, a przeto będąc w jedném imieniu (dobrach) dziedzicami, bywali w drugiém posiadaczami. Pojmujemy złąd, co znaczyło wyrażenie się § 26 warteńskiego statutu: że kto ma barcie, może w cudzym lesie brać w posiadłość drzewo, a właściciel bronić mu tego nie może; tudzież co rozumiał statut mazowiecki z r. 1529 i konstytucya sejmowa z r. 1550, gdy się wyraziła w te słowa: że jeżeli monarcha dawszy komu dobra, odgraniczy je od przyległych dóbr swoich innych, to w dobrach takich, za prywatne już uznanych, bartnikom nie wolno zakładać barci (1). Pojmujemy też, jak rozumieć akta radzieckie miasta Kamieńczyka, które mówią o sprzedażach, darowiznach, zastawach i t. d. łąk, pól, sosien, w puszczach królewskich wyczynionych, o udziałach tamże naby

(1) Stat. maz. w VI str. 283 tego dzieła, r. 1550 Vol. II, 598.

« PoprzedniaDalej »