Obrazy na stronie
PDF
ePub

XLVIII.

ODMŁODNIENIE.

Lat mi na waszę chybkość przybywa,

W raźnym okręgu chłopcy weseli;
Nogi do tańca młodość porywa,
Choć skroń zachodni śniegiem wiek bieli.

Ktośkolwiek łaskaw, odmłodniy zemną,
I krasny wieniec na głowę kładniy,
Wieniec ozdobny różą przyiemną;
A ty, starości gnuśna, przepadniy!

Nie lubię ia cię, znikome pruchno,
Coć lada lichy wietrzyk obali:
Ty zemną poskacz, młodzi, miluchno,
A ieno raźno wina mi naliy.

Patrzcie! azalim ieszcze nie iary?
Założ się, kto mię uprzedzi w plesie,
Kto lepiey skoknie na brzęk cytary,
Kto lepiey kufel pełny wytrzęsie?

XLIX.

POWINSZOWANIE.

Ten, za którego szacownym darem

Raźnie młódź pełnym łyka puharem,
A raźnie piiąc, tańce zawodzi,

Oto nam roczny Bachus przychodzi.

Niesie w podarku moszcz w kuflu słodki,
Co go zrodziły winne iagodki;
Szumny, wesoły, ledwo do grdycy
Sam nie wyleci z pełney szklenicy.

Piymy go tedy, cni przyiaciele:
Zdrowi na duszy, zdrowi na ciele;
Póki nas znowu za wrotnym rokiem,

Takim, iak dzisiay, nie zdarzy sokiem·

L.

STAROŚĆ.

Gnuśney starości niezbedne śrzony

Już ubieliły wiek moy zielony.
Ciało nie krzepkie tylko się kiwa,
A zęby ledwo zdolne do mliwa.
Za lada moment trzeba w kray inny
Poyść, słodkiey życia zbywszy drobiny.
Ah iak to przykro wspomnieć na ciebie.
Zbliżaiący się czarny Erebie!

Kędy w królestwie wybladłych cieni
Nie uyrzeć iasnych słońca promieni.
Aleś strasznieyszy ieszcze z tey miary,
Ze kto w twe wnidzie mgliste pieczary,
Już mu z tąd więcey, przez los surowy,
Na wdzięczne światło nie podnieść głowy.

LI.

O ZŁO CIE,

Kiedy odemnie lotnym skrzydłem stroni,

A stroni zawsze nienawisne złoto,
Nie ścigam zbiega łakomy w pogoni,
Bo kto nie lubi czego, nie dba o to.

Wolny od bogactw, śpię na uszy obie,
Oddawszy wiatrom smutki i kłopoty:
Albo w ucieszną lutnią brząkam sobie,
To swoią płochość, to cudze pustoty.

Nie przychodź nigdy do mnie, kruszcu płony,
Z którym przychodzą frasunki i bole.

Na twóy dźwięk same głuchną mi bardony:
Palce na stronach, a myśl idzie w pole.

Kontent, które mi los zrządził, z ubóstwa,
Kiedy myśl wolna, a cytra na łonie;
Będę szczęśliwym i bez skarbow mnóstwa,
Byłem miał dosyć, nim stanę, przy zgonie.

LII.

KRĄŻEK Z WENERĄ PŁYWAIĄCĄ.

Cóż

to, czy Neptun z przestworem swym całym, Cudem natury, na krążku tak małym Seiska swe brzegi? czy Boskim natchnieniem Wsparta, dłoń ludzka igra z przyrodzeniem? Widzę, iako się gładkiemi układły

Wody, od wiatrow muskane, źwierciadły;

A

po nich sobie Wenus urodziwa

Płynnym ozdobne srebrem członki zmywa.
Zawisne zdroie przed śmiertelnym wzrokiem,
Wiernym połowę ukrywaią stokiem:

Pełną pierś tylko, iak w pogodney porze
Widać, gdy perły na wierzch niesie morze.
Powolny żywioł ledwie co ruszony,
Chętnie się pod iey ugina ramiony:
A ona, iako pomiedzy, lilia,
Modrych fiołkow rodny śnieg odbiia;
Mierzy gościniec stopą nieprzebyty,
Porząc na brozdy ciekące błękity.
Cieszą się Nimfy, i iedna po drugiy
Niosą pływaczce swey wierne usługi,
Za szczęśliwą się maiąc, gdy w kąpieli
Z urny swey która czystych wod udzieli;
I choć kropelką, czy spodem, czy zwierzchnie,
Na tak ozdobne członki rosą pierzchnie.

Tu raźny delfin tocząc z nozdrza piany,
Uwinnym styrem potrąca bałwany:
Na nim Amorkow liczne siedzą stada;
Płochy kupidyn złotym leycem włada,
Kieruiąc ieźdźca iedwabnym munsztukiem,
A coraz Nimfy złotym szyie łukiem;
Ze i pod wodą żadna się nie schroni:
Wszędy ie płomień miłosny dogoni.
Owdzie wysmukłych rybek srebrno-łuski
Orszak lekkiemi mąci wody pluski;

« PoprzedniaDalej »