Obrazy na stronie
PDF
ePub

SARBIEWSKIEGO

ODY NIEKTORE,

O DA I.

DO ARYMINA

Różnica ludzi od zwierząt.

Non Hydaspæis, Arimine, gemmis.
Libr. II. od. 23.

Nie Hidaspowych pereł blask Arminie,

Nie Hermu potok, który złotem płynie;
Ani gmach, co go strop cedrowy zdobi,
Szczęśliwym zrobi.

Przez czyie smugi, nie pytay się oto;
Bogaty strumień czyste wiezie złoto:

Dość miey, byś cnotą doszedł tam, gdzie bogi
Maią swe progi,

Niech kto chce drogie z dyamentow mury
Kuie; a słupy z Sypilowey góry,

Kopiąc do gruntu, tam gdzie się poczyna
Piekło wyrzyna

Bogatszy w lasach Sabeyskich ptak żyie,
Co go z popiołow młodszym stos odkryie.
Bogatsza rybka nad perły, w powodzi
Hidaspa brodzi.

Niech komu ieszcze drogiemi kleynoty
Kosztowne szaty otacza pas złoty;
Albo z szkarłatow Tyrskich płaszcz szeroki
Uwiia boki.

Sliczniey słowika okrył puszek miętki,
Sliczniey upstrzyły rodowite cętki,
Pięknieyszy, na swym grzbiecie, kożuch niesie
Ryś w Trackim lesie.

Zdięte baranom runo, wilk kosmaty,

8

Zołtawe liszki, sprawuia nam szaty;
I z zabitego zdarta skura bobra

Na grzbiet nam dobra.

Sama w nas cnota celuie zwierzętał,

Sam duch teskliwy, by stargawszy pęta
Ciała, gdzie kołem niebo toczy złotem,
Dosięgnął lotem.

O D A II.

PSZCZOŁK I

Herb Urbana VIII. Papieża.

Cives Hymetti, gratus Attico lepos,
Libr. I. od. 15.

Czyste ptaszęta, Himettu ziemianki,

Attyckich pol kochanki;

Wy, co pałace odzieracie Flory,
Wiosny złociste cory,

Spokoynych wiosek pilne gospodynie,
Słodkich plastrow mistrzynie!

Na co się przyda od mroku do rana,
Po drobniuchne kolana

Brodzić, i smaczne z oyczyzny zieloney
Znosić do ula plony?

Bierzcie bez pracy: wszak przy Barberynie
Sam wiek kanarem płynie.

ODA III.

SPOKOYNOŚĆ UMYSŁU.

Vides ut altum fluminis otium.
Libr. IV. od. 31.

Widzisz, iako uśpiona snem rzeka łagodnym,

W kryształach żadney nie znaiących skazy,
Słońca z księżycem wydaie obrazy;

I gwiazd, i co się krzewi na iey brzegu płodnym.

Tak moy Filido, pomniąc na skromności prawo
Uspokoy umysł: czy sroga fortuna

Poruszy z gruntu wszystkich sił Neptuna,
Czyli cię zechce chwilą obdarzyć łaskawą,

Niech ci złotą pogodą na czele bez chmury
Myśl świeci: żeby święte taiemnice,
Ile dopuszczą rozumu granice,
Mogła żywiey wyrażać Boga i natury.

Tysiąc ma ścieszek, tysiąc drog zakrętnych,
Nie ścigay oney umysłem skwapliwym;
Niechay nie biega myśl krokiem pierzchliwym,
Ani się płocho chwieie w rzeczach oboiętnych:

Ale na stałym gruncie uwagi, rysuie
Płynących rzeczy obrazy; a z wieży
Rozumu, tam gdzie szczera prawda leży,
I iak się co ma w sobie, bystro upatruie.

Próżno na nierozumne szkapy kładziem krygi, Kiedy nas samych uieżdżać potrzeba.

Złamał kark głupi Fanes, spadłszy z nieba; Bez rządzcy poszły z uzdą konie na wyścigi.

Kto nie ma siebie w mocy, niechce sobą władać,
A iakoż rządzić ten drugiemi myśli?
Niech się prawami sam pierwey okryśli;
A będzie mogł i na świat cały prawa wkładać,

Ażebyś wszystko zdołał ogarnąć twą głową,
Wprzód sobie przepisz surowe ustawy:
Na ten czas powiem, żeś mi uczeń prawy,
A ia się będę cieszył, żem dał radę zdrową.

« PoprzedniaDalej »