Obrazy na stronie
PDF
ePub

Zkąd tocząc wzrok ku ziemi, tam gdzie błędne stada Spokoynych trawkę strzygą owiec, nagle spada; Lub chciwy z pastwą zwycięstw, w uporczywey walce Wiąże w szponiste stryczki szkodliwe padalce.

Jakowym się wzdrygnęła mdła sarneczka strachem;
Kiedy pod gałęzistym stoiąc w kniei dachem,
Zoczyła młode lwiątko: a on kudły wstrząsa,
Chcąc nowym kłem po słodkim mleku udrzeć mięsa:

Tak się Ret dziki uląkł z bitnym Windelikiem,
Gdy Druzus mężnym huffy Niemcow ścięrał szykiem;
Którym zkąd Amazońskie u boku topory,
Bym dowiodł należycie, inney czekam pory.

Ani się wszystko wiedzieć człowiekowi godzi.
Lecz poznał nieprzyiaciel, że nie zawsze chodzi
Tryumf za wiekiem; kiedy ten, co nieraz wieńcem
Szeroko-władną zdobił skroń, przegrał z młodzieńcem.

Poznał, co może dowcip, przykładem wysokiem
Pod mądrym w domu dziada ukształcony okiem;
Co wielkiego Augusta ku dziatkom Nerona
Oycowską życzliwością miłość napoiona.

Z mężnego mężny, dobry z dobrego rod bierze,
Dzielny się koń po dzielnym udaie ogierze:
Jaki.ciołek, taki był buywoł, co go spłodził;
Nigdy gołębia bystry orlik nie urodził.

Lecz komu się nauka czysta w serce włoży
Silniey w nim skrytey cnoty iskierki pomnoży.
Obyczaie, szlachectwa są strożowie wierni;
Bez nich i nayświętnieysze imię się oczerni.

Wieleś, Rzymie, Neronom winien twoiey sławy,
Swiadkiem tego Metaurus rzeka, i on żwawy
Azdrubal zwyciężony; i ów to dzień, ktury,
Zegnał z nieba posępne Łacińskiego chmury,

Pokazawszy pierwszy raz łaskawsze oblicze:
Gdy po Włochach latało stado rozboynicze
Srogich Afrow; iak płomień, co słomę pożera,
Lub Eurus, gdy swe cugi na morze wywiera.

Już odtąd z przykrych losow wybrnąwszy powodzi,
Pomyślnieyszym prac zyskiem wzrosłaś, Rzymska młodzi,
A wzburzonych świątyniach gwałtem Puńskiey wrzawy
Poczęły na cię bogi wzrok rzucać łaskawy.

I rzekł nakoniec zdrayca Hannibal: daremne
W ściganiu srogich wilkow, ielenie nikczemne!
Są wasze prace, których uyść ręki i męstwa
Będzie dla was zaszczytem sławnego zwycięstwa.

Rod ten, co się z Troiańskiey wyrwawszy pożogi,
Zniosł mężnie na Etrurskich toniach mściwe bogi;
A na Auzońskich brzegach postawił, krom straty,
Z młodzieżą i starcami oyczyste Penaty:

[ocr errors]

Jak w ponurych Algida ostępach dąb spory
Ważnemi nieraz chłopstwa krzosany topory,
Nie dba na srogie ciosy; a która go wali,
Od samey bierze trwałość i moc szkodney stali.

Nie tak się na Alcyda, że iey nie uszkadza;
Rozgniewanego, Hydra po klęskach odradza.
Mniey srogi tuczny z Kadma sług połoz obrokiem,
Lub co go silnym w Kolchach wiedma struła sokiem.

Top go: pięknieyszy rozbit wynurzy się z fali;

Walcz z nim zwyciężcę razem z zwycięstwem obali.

:

Nigdy się pożyć nie da: nikt go nie obarczy;

Na wieki pięknych rozmow o sobie dostarczy.

Już więcey nigdy poselstw Kartago nasiadła
Nie będzie słuchać bucznych: przepadła, przepadła
Wszelka nadzieia nasza: gdyś, o ciężki żalu,
Poległ, twierdzo narodu, dzielny Azdrubalu!

Wszystkiego bystrych ręce Neronów dokażą,
Których łaskawy Jowisz ma pod mocną strażą;
Którzy za przewodnika maiąc rozum rzadki,
Umieią wszelkie woien przełamać przypadki.

PIEŚŃ LXX.

DO MELPOMENY MUZY.

Exegi monumentum ære perennius.

Lib: III. od. 30.

Dziełam
ziełam dokonał, co go nie wyprzedzi
Trwałością żaden gmach ulany z miedzi;
Ni starożytney chlubny czyn Memfidy,
Sięgną królewskie wierzchem piramidy.

Nie zaszkodzą mu szarugi wilgotne,
Ni bystrych wichrow siły nieokrotne:
Lat go pominie przeciąg niezliczony,
I sam czas na nim połamie swe trzony.

1

Nie umrę całkiem, po większey mi życie
Zostawi części Parka: póki skrycie

Do Kapitolu kapłan z ksienią wchodzi,,
Sława się moia starzeiąc odmłodzi.

Gdzie wartkim nurtem Aufid w morze płynie,
I w lichey Daunus krolował dziedzinie;
Będzie mię wielbić potomność, żem pierszy
Na króy Eolski Rzymskich przyciął wierszy.

Panno co arfą władasz złoto-nitą,
W dziey na się dumę zasługą nabytą:
A w upominku, wieszcza twego głowę
Ozdob za prace w liście wawrzynowe.

FRAGMENT SATYRY.

Qui fit, Mecænas, ut nemo.
Sat: I. Libr: I.

Czym się dzieie, Meceno, że każdy wswym stanie,

Czy go sam sobie zrządził, przez wolne obranie,
Czy mu ślepy wyrzucił los z niepewney szali;
Krzywym nań patrząc okiem, inne tylko chwali?
Szczęśliwyś, panie kupiec! mówi kresowaty
Wyga żołnierz, ciężkiemi obarczony laty.
Przeciwnie kupiec, gdy mu wicher łamie sztaby:
Boday to człek za młodu mieszkał miedzy draby!
Wielkaż to? nuże dziatki! do flinty, do szabli.
W punkcie albo zwyciężył, lub go wzięli diabli.
Zyć na wsi, woła iurak, to to sprawa święta!
Kiedy o kuro-poiu słyszy pacyenta,

A on z fascykułami u drzwi mu się szasta;
Lecz i wieśniak, gdy go sąd wyciągnie do miasta,

Ze dał za niesłownego porękę sąsiada:

Sami tylko mieszczanie szczęśliwi, powiada.

« PoprzedniaDalej »