Obrazy na stronie
PDF
ePub

PIEŚŃ LIII.

DO ZRZODLA 1. BLANDUZYI.

O fons Blandusiæ splendidior vitrô.
Libr: III. od. 13.

Blanduskiey roli wędrowna krynico,

W którey, iak kryształ, czyste wody świecą;
Tobie, gdy słońce iutro wstanie złote,
Z krasnego kwiecia wonny dar uplotę.

Ciebie z świetnego pokropię kociołka
Ofiarnym moszczem, a z trzody koziołka
Przywiodszy, co mu łeb rogami pęka,
Na dań uprzeymą zȧrzeże ma ręka.

Darmo ie sobie ten lubieżny synek
Poostrza, chcąc zwieść z drugim poiedynek
O śnieżną kozkę: musi gardło stracić,
A krwią twe iawne nurty uszkarłacić.

Twey chłodney toni nigdy nie porusza
Wściekłego bystry płomień Syryusza :
Z ciebie, złożywszy z kraiu trudną sochę,
Wdzięczną woł folgę, i bydło ma płoche.

1. Nie iednostavnie się to słowo w różnych edycyach łacińskich kładnie; w jednym Blanduzya, a w drugich Banduzya.

Pod cienistemi skał porosłych szczyty
Zkąd masz początek, będziesz w poczcie i ty
Szlachetnych źrzodeł lutnią moią; który
Słynie Greckiemi uwieńczony pióry.

PIEŚŃ LIV.

DO RZYMI A N.

Herculis ritu modó dictus ô plebs.
Libr. III. od. 14.

Już śmiercio-płatnym wieńcem znakomity,

Zbiwszy Iberow narod nie pożyty
Zwyciężca Cezar, podobien Alcydzie,
Do domu idzie.

Wychodź w służebne otoczona grono,
Jedynie męża kochaiąca żono!
Oddawszy bogom za wiek iego luby
Ofiarne śluby.

Idź i ty siostro, idźcie matki i wy
Z córkami witać poczet synow żywy,
Za wodzem swoim; zdobiąc na ich przyście
Głowy swe w liście.

Wy zaś, którym los nieszczęsny w tey dobie,
Po stracie mężow być kazał w żałobie;
Przestańcie skarżyć płaczliwemi troski
Na wyrok Boski.

Precz czarne smutki i łez hoyne zdroie:
Ja ni domowych gwałtow się nie boię,
Ni obcey broni: pod twą, Cezar, wodzą
Nic nie uszkodzą.

Nieście tu wonie z kwieciem pacholęta,
I wino, Marsow co woyny pamięta;
Jeźli tam ieszcze uszła bania iaka
Drapcy Spartaka.

Niech też tu z lutnią przybędzie Neera,
Co iasne włosy złotym węzłem zbiera:
Nie czyńcie swarow, ieśli mniey ochotny
Nie puści wrotny.

Dawniey to człowiek i pukał i trzaskał,
Lecz pierwszą żywość włos siwy ugłaskał.
Nie dałbym sobie krzywd od tego panka
Za rządu Planka.

PIEŚŃ LV.

NA CHLOR Ę.

Uxor pauperis Ibyci.

Libr. III. od. 15.

Wszeteczna babo nędznego Ibika,

Czyć w skrzepłych żyłach krew zegżona bryka, Ze i tey życia trochy

Na niecne używasz fochy?

Już się ostatnia nić z żywotney cewki
Toczy, a ty się wiiesz miedzy dziewki,
I gwiazd rotę iasno-cudną

Mgłą starości szargasz brudną.

Młodziuchney Floi smakowne powaby
Na iedno-zębe nie przystoią baby.
Twey córce wstyd nie urasta,

Ze się miedzy chłopy szasta.

Ze się do gachow wrót dobiia płocha,
Jak iedna z owych Bachusowa kmocha;
Co na głośne bębnow krzyki
Bluszczem kręte trzęsą tyki.

Niechay się ona na swoiego Nota,
Jak iurna koza wspina na wierzch płota;

A tobie, starko, u przęśli

Lepiey, niż skakać u gęśli.

Karbowna laty, a przy młodym chłopie

Tak się otrząsa, iak mucha w ukropie;
Ani iey róża przystoi,

Ni że się winem opoi.

[blocks in formation]

Zpuściwszy z obroż sierdziste morągi,

A skalne miedzią nakowawszy wieże,
Za dębowemi u drzwi czuynych drągi,
Rozumiał Akryz, że córki ustrzeże.

Smiała się na te Cytera przemysły,
Które trwożliwy próżno czynił ociec:
Widząc, iż niemasz szczeliny tak ścisłey,
Gdzieby Bóg nie miał złoto-lewny dociec.

Przez groźne mieczmi drabantow szeregi
Bystrzeyszym nad błysk piorunny przelotem,
I przez gor ciągłych nieprzebyte legi
Przeydzie moc worka ładownego złotem.

« PoprzedniaDalej »