Obrazy na stronie
PDF
ePub

Przeyrzał to mądry Regul, rwąc szkodne umowy;
Aby raczey Puńskiemi spętana okowy,

W katuszach lała życie młódź świata niegodne,
Niż potomstwu dawała przykłady wyrodne.

Widziałem, wzdychał mówiąc na obelgi nasze,
Po cerkwiach nienawisnych Latyńskie pałasze;
Widziałem obeym bogom na chlubne ofiary,
Bez krwi broń zawieszoną i zdarte sztandary.

Króżby łzy nie ukanął, patrząc iak Pen dziki,
Swobodne cisnął ręce w tył krętemi łyki ;
Twierdze na wściąż otwierał, a bespieczny trwogi,
Na próżne hufcow Rzymskich pług puszczał odłogi?

Pewnie się podły z większą żołdak wróci cnotą,
Gdy go z kaydan okupne oswobodzi złoto?
Nie ceńcie drogo zbrodni, by iednym zawodem
I ubogim Rzym został i gnuśnym narodem.

Ktoż wzdy kiedy dokazał, by snać soku pełna
Jednego, inną barwę wzięła na się wełna;
Lub cnota, gdy ią podłość raz w sercu zagłuszy,
Do niecney krok ozdobny mogła cofnąć duszy?

Prędzey łani z zawiłych wyplątana sięci
Mężnym sercem na oszczep myśliwczy poleci;
Niźli, kto się raz poddał na zmienney Kartagi,
Dzielnym będzie żołnierzem, słowo płonney wagi,

Któż da wiarę, by ten miał Puńskie deptać trupy,
Co z kordem w ręku poszedł w nieszlachetne łupy;
A dla tey światła trochy, zbrodzień bez pochyby,
Za śmierć drogo przedayną podłe dźwigał dyby?

Chlub się, grodzie Libiyski, z klęsk naszych i bolu;
A na gruzach wielkiego wyższy Kapitolu,
Łyskaiąc z wież ogromnych ganki złocistemi,
Puszczay pogrom po Włoskiey i strach blady ziemi.

Tak mówił, a iakby się Rzymskim nie znał synem, Nie wzniosł oczu ponurych przed zdumiałym gminem; Ni wstydliwey małżonki, ani na ostatek

Przyiął ucałowania od kochanych dziatek.

Lecz w chwalebnym uporze stanął, iak głaz wryty,
Dokąd oycow nie zmiękczył rady nie użytey:
Ze się dali nakoniec, długo chyląc, zażyć,
I na wiekom niepomny czyn żadnym przeważyć.

Acz miedzy smutnych gronem przyiacioł wygnaniec
Zacny, wiedział na iaki los go wiedzie szaniec :
Co mu gruba gotuie ziemia z swemi katy,
Stawiąc krwawe na widok ludowi warstaty:

Szedł przez płaczące krewnych i ziomkow gromady.
Jak ów, co kręto-prawne osądziwszy zwady;
Szuka, by słodszym myślom zgiełk nie czynił wstrętu,
Jadąc do lubych włości cichego Tarentu.

PIEŚŃ XLVI.

NA ZEPSUTE OBYCZAIE.

Delicta majorum immeritus.
Libr: III. od. 6.

[ocr errors]

Poki nie dźwigniesz pochyłe świątynie,

A zaszłe kopciem nie otrzesz bożęta;

Za cudze grzechy winien, Rzymianinie,
Czeka cię chłosta na oycow wytknięta.

Rządziłeś światem, czyniąc bogom modły:
Początek i cel twey sławy, cześć Boska.
Wzgardzone nieba o srogie przywiodły
Szwanki, na które ziemia ięczy Włoska.

Już dwakroć Pakor z Monezem bez rady
Wieszczey, poniżył butne mieczem duchy
A późnym wiekom na groźne przykłady,
Zdarte z nas złote powdziewał łańcuchy.

7

Obcym orężem prawie Rzym dobyty,

Uyrzał w swych murach z domowym zawrotem

Potężne Maury na morzu, a Scyty

Uwinne z chybkim od Dunaiu grotem.

Buyny wiek w zbrodnie naprzod święte stadła,
Į zacne domy, i rodziny skaził:

Zkąd iak ze zrzódła hurmem złość wypadła,
Którą się z państwy swemi Rzym zaraził.

Zaledwo dziewcze ślubnych lat dosięże,
Myśli, iak w tańcu gładką stopę nagnie;
Jako w swych wdziękow iarzmo serca wprzęże,
Ba i przed czasem iuż owocu pragnie.

Więc i w małżeństwie szuka coraz świeżey
Pastwy swym chuciom, choć ma męża świadkiem;
Ani zna braku w natrętney młodzieży,

Dzieląc im łaski lubieżne ukradkiem.

Bądź Hiszpan, bądź kto worek ruszył złoty,
Za wiedzą nawet łakomego stroża;
Szacowny handlarz kobiecey niecnoty,
Poprzysiężnego udziela mu łoża.

Nie z tych to matek urodzona dziatwa
Popędzi znowu Pirra z Antyochem;
Ni morze ścierwy Puńskiemi zagmatwa,
Lub Hannibala przeszyie popłochem.

Bitnych to kmieci siemię bez pochyby,
Jędrni mołoycy, co aż do wieczerze
Kroili twarde na ugorze skiby:

A na fukliwey ostry głos macierze,

Gdy Hesper zegnał do obory cielce,
I dzienne mglistym płaszczem trudy skrocił;
Złożywszy z pługiem dębowe widelce,
Jeszcze się drugi pod siekierą spocił.

Z upłynnym czasem wszystko na doł leci:
Gorsi po dziadach nastali rodzice;
Rodzicow ieszcze przepisuią dzieci,

A nasi, nie wiem, czym będą dziedzice.

PIEŚŃ XLVII.

DO ASTERY L

Quid fles, Asterie, quem tibi candidi.
Libr. III. od. 7.

Nad młodym mężem z wiarą nieskażoną,

Próżno łzy leiesz, frasowliwa żono!

Za pierwszą wiosną, z pośrzod morskiey toni Z Tyńskim towarem wróci go Fawoni.

W ładowney Notem zachwycony łodzi,
Gdy srogi kozieł burząc wodę wschodzi;
Smutne noclegi pędzi na Oryce,
Ze swey nie widzi wdzięczney połowice.

« PoprzedniaDalej »