Obrazy na stronie
PDF
ePub

PIEŚŃ XLIV.

DO KALLI OP Y.

Descende cælo et dic age tibiâ.
Libr. III. od. 4.

Wystąp z iasnych podwoiow, a twą Boską stopę

Złożywszy na poziomy grunt nasz, Kalliope,
Zanuć piękna królowa! bądź na gęśl ochotę,
Bądź masz puścić na cytrę palce iasno-złote:

Słyszycie! czy mię luby zawrot głowy niesie?
Brząknęła już po chłodnym mniemam błądzić lesie,
Kędy Zefir ze źrzódłem spor wiodąc wieczyście,
To iasnym pierzcha nurtem, a ów rusza liście!

Pod twoim, o bogini, ieszcze dziecko szczytem Leżąc, płochemi skoki i snem serco-chwytem Zemdlony, na dziedzicznym mey Appuli łanie; Doznałem, iakie o twym wieszczku masz staranie,

Tam mię w złotych przyniosłszy Cytery wożnice Pyszczkach świeże gałązki, srebrne gołębice, Okryły drzymiącego wdzięcznym z lauru plonem, Bym z pierwszych lat iey sługą został poświęconem.

Dziwił się lud zdumiały, co iak gniazda ptasze
Po gorach Acherońskich kleci swe sałasze,
I co w gaiach Bantyńskich źwierzow nie zna wstrętu,
I tłustego grunt porze rodzayny Forentu:

Jak przy dzielney opiece chłopiec nietrwożliwy
Wydychałem pod liściem sen nieobraźliwy;
Ze mi ni gad nawrzałe iadem wlekąc kłęby,
Ni dziki niedźwiedź krwawe w ciało wraził zęby.

Wasze to, Muzy, dzieło; waszey łaski czynem Wiodłem potym wiek luby z gorzystym Sabinem. Więc i w chłodney Preneście, i w Tyburskich gaiach, I gdzie wdzięczne tryskaią źrzódła w ciepłych Baiach.

Z waszego przyiaciela ani smutney stypy
Pogromem Bruta sławne uyrzały Filipy:
Cały on i od drzewa; ni burzą okrytem

Został w nurtach Sykulskich nieszczęsnym rozbitem.

Bądźcie wy zawsze zemną: pod waszemi skrzydły
Póydę chętnie, gdzie spięty skalnemi wędzidły
Wierzga grzbietem pod niebo Bosfor, i gdzie srogi
Depcąc żar, znosi pątnik Libiyskie pożogi.

Zwiedzę i niegościnne Brytanow rozboynie,
I gdzie Konkan krew żłopie, cedząc z źrzebcow hoynie,
I saydacznych Gelonow, próżen szwanku, domy,
I gdzie Scytyiski Eufrat pławne dźwiga promy.

Waszych arf wdzięk roskoszny,gdy zwalczywszy woyny, Znużone hufce na wczas zatoczy spokoyny;

Po pracach niebespiecznych i Marsowym trudzie, Ukaia słuch Cezara w Pierskim odludzie.

Wy mu rady łagodne z ust podaiąc świętych,
Cieszycie się z łaskawie od niego przyiętych.
Wszak wiemy, iak niezbożne, bełt z ognia ulany
Miecąc dłonią potężną, wyplenił Tytany

Jowisz, co gnuśną ziemię, co morze żeglowne
I kręgi zwrotnych niebios rusza nie stanowne,
I zamki piekłow losem nieotwornych żadnym,
Rządząc bogi i ludzie berłem wszystko-władnym.

Ufna w barkach olbrzymich wściekłość młodzi oney, Już wylała na Ossę wielkie Peliony;

Chcąc niebo szturmem pożyć, że i sam pan dachu Gwiaździstego, aż w bladym zostawał przestrachu.

Lecz cóż wskorał ów Tyfey, ów okropny Mima, Choć w stu łapach ogromnych sto brył skalnych trzyma? Co dziki Porfiryon, i Encelad trzody

Herszt szaloney, trzaskaiąc dębowemi kłody?

Tu Pallas groźna pyskiem błyskotney paiży,
Tu z kuźni tysiąc grotow Wulkan sypie chyży.
Stoi Juno przeważna, i co złoty dźwiga
Łuk, Apollo strzałami bez ustanku śmiga:

Apollo raźnie trafić uczony do celu,
Stróż Patary, i z krzaki Liceńskiemi Delu;
Piękny z włosow spuszczonych na ozdobną szyię,
Gdy ie źrzódeł Kastalskich czystą rosą zmnyie.

Zawodna moc bez rady własnym tłumem pada:
Moc, którą baczna w klubach swych określa rada,
Sam Bóg dzwiga: lecz tenże sprawiedliwie zniża
Dumną siłę, co prawu, gwałt czyniąc, ubliża.`

Swiadkiem mych pieśni Gias, ów zbóyca sto-ręczny,
Swiadkiem i ów Oryon, myśliwiec niewdzięczny
Bogom; którego czysta za niecne zaloty
Dyanna śmiertelnemi ustrzelała groty.

Jęczy ziemia, że taki płod wydawszy z łona,
Dziś go tłoczy, na starte ścierwy narzucona.
Proźno ieńcy piekielni w ciemną wparci ciszą,
Przez czeluścia Etneyskie bystrym ogniem dyszą.

Próżno się wstrząsa Tycy: za każdym mu dzioba
Sępiego razem buyna odrasta wątroba:
Ani się kiedy zerwie, na wieczne skazany
Za fochy niegodziwe Pirytoy kaydany.

PIEŚŃ XLV.

NA POCHWAŁĘ AUGUSTA.

Calo tonantem credidimus Jovem.
Libr. III. od. 5.

Jowisz dzieli swe berło: sam z

groźnym łoskotem

Siedząc w niebie, ognistym z góry szyie grotem:
August drugi na ziemi Bóg z nim na przemiany,
Tłucze z Party zwrotnemi potężne Brytany.

Przebog, co za szwank srogi z twoiey, Krassie, klęski
Rzym odniosł! któż da wiarę, iak żołnierz niemęski
Mógł się kiedy poważyć, o skazo oyczyzny!
W obcych kraiach nie sławney doczekać siwizny.

Ze się zprzągszy z obcemi dziewki gnuśnym stadłem,
Bez względu na swe imie, wolał iść za radłem,
Porząc wzgardzony ieniec pohańskie odłogi,
Ze wzgardą świętey tarczy i Łacińskiey togi.

Czyliż tak sławy naszey iuż promienie zgasły,
Lub wieczney ognie Westy wszystkie bory zpasły?
Ze nas i szczątku niemasz; a co światu iaśnie
Swieciło, chlubne imie poszło miedzy baśnie?

« PoprzedniaDalej »