Obrazy na stronie
PDF
ePub

Miły snać bogom! że trzykroć bez szkody
Na rok Atlańskie statkiem zmąci brody.
Ja na oliwkach, w drobney siedząc chatce,
Chętnie, i lekkiey przestanę sałatce.

Zdarz to, bym kontent z niewinney iścizny,
Brudney i głodney nie doznał siwizny;
A krzepki zawsze na zmysłach i ciele,
Na mey luteńce skoczne nucił trele.

PIEŚŃ XIX.

DO FORTUNY.

O diva, gratum quæ regis Antium.
Libr. I. od. 35.

Ludzkiey władarko doli, którey ramię dzielne

Waży gwoli koleią ich losy śmiertelne;

A z pysznemi rydwany burząc gromce świata,
Do groźnych Rzymu siekier ciągnie od warstata!

Ciebie kmieć, co ubogi spłacheć radłem porze, Ciebie kupiec styruiąc dąb pławny przez morze, By mu statku Karpacka nie strzaskała flaga, Wonne skwarząc kadzidła, nurtow panią błaga.

Na twóy głos drży Dak dziki, i pierzchliwi Scyte,
I z wielkiemi narody miasta znakomite,

I Srogi rod Latyna; a w szkarłat odziani
Z barbarzyńskiemi matki truchleią tyrani.

Nie wstrząsay nam zawiśnie, w osobie Cezara,
Twierdzy kraiu iedyney, oyczyzny filara;
By miał kiedy lud z twoiey wypuszczony dłoni,
Mącić państwo, wołaiąc: do broni, do broni!

Tobie Mus marszałkuie, bite z rudy siney
Co ogromne bratnale, i staliste kliny
Niosąc z wrzącym ołowiem; z miedzio-litey ręki
Wypuszcza, na kogo chce, drapieżne osęki.

Z tobą słodka nadzieia, i w śnieżną przybrana
Togę, chodzi od ludzi rzadko wiara znana;
Gdy na dumnych mocarzow gniew miotaiąc srogi,
Rzucasz, zmieniwszy szatę, nienawisne progi.

Lecz kmochy wiaro-łomne, lecz za niemi i ty
Gminie zmykasz nieufny: i wy pasorzyty,
Pacholcze szczęścia trzody! póki leiąc snadnie
Wino w kufel, goźdź drożdży nie pokaże na dnie.

Prowadź nam oyca chętna w odległe. Brytany;
Prowadź z nim iasney młodzi pułk świeżo spisany,
Postrach dzielny twych łukow, Parcie w biegu chytry,
I gdzie się brzeg zatoczył czerwoney Erytry.

Drży umysł na klęsk tyle, na kogoż krwie bratni
Wylewca, rąk nie targnął wiek w zbrodnie dostatni?
Któraż boiaźń od dzikich gwałtow i łupieży
Cofnęła wyuzdaną chęć bystrey młodzieży?

Poszły bogow przybytki w opryszkow rozboynie.
O gdybyś na niegodney miecz ztępiony woynie
Rzuciwszy; z hartownieyszey grot ubity sztaby,
Na Massagety raczey pchnęła i Araby.

PIEŚŃ XX.

NA PRZYBYCIE NUMIDY.

Et thure et fidibûs juvat.

Libr: I. od. 36.

Wonnym kadzidłem, lutnią słodko-stroyną,

I zarzezanych cielcow krwią ołtarze hoyną
Zlewaycie bogow, strażnikow Numidy;
Których darem z ostatniey zdrowo Hesperydy
Wrócony, miłych przyiacioł obdziela

Słodkich ust upominkiem: twoie z innych wiela
Całuiąc hoyniey, Lamio, iagody.

Tyś znim pod iednym mistrzem wiek odprawił młody;
Z tymeś wziął szatę męską rowiennikiem.

Niechże ten dzień znaczy Kreteńskim kamykiem;

Niech się dzban z winem aż do dna wytrząsa, Niech salskim trybem noga nieprzestaiąc pląsa; Niech i Damalis, która dobrze łyka, Daley, iak Bassus, kuflem Trackim nie pomyka: Niechay stoł roże z zielonym okryią Opichem, i lilie, które krótko żyią. Wszyscy w Damalę wlepiać będą radzi Mdleiące oczy: lecz się ona nie odsadzi Już od nowego gacha; tężey z chęci Sciskaiąc nad bluszcz, co się około drzew kręci.

PIEŚŃ
S N XXI.

DO PRZYIACI O Ł.

Nunc est bibendum, nunc pede libero.
Libr. I. od. 37.

Teraz to podpić, teraz skoczne nogi

Ruszyć do tańca, a łaskawe bogi

Błagać u hoynych stołow, siedząc miedzy
Medlem półmiskow, kochani koledzy!

Trudno w przód było z piwnicy zaklętey
Dobyć twych sokow, Bachu głowo-kręty;

Kiedy królowa klęską państwu srogą,
A wściekłą miastu groziła pożogą.

Więc i fortuną słodką upoiona,

Wśrzód niemęskiego swych wyrzezkow grona,
Dumą a ogniem miłosnym uwiędła,
Dzikie układy w próżney głowie przędła.

Lecz stępił hardość i bystre nadzieie,
Strawiwszy płótna i powiewne reie
Puszczony ogień; że ledwo do domu
Jedna łodź uszła z walnego pogromu.

Gdy dzielny Cezar daley daley po nij,
Wartkiemi wiosły doieżdżał w pogoni;
Nim się tak liczney niedopałkiem floty
W brzegach uyrzała mętney Mareoty.

Tak więc orlica mdłe ściga gołębie;
Lub krwawą niosąc broń w rozdartey gębie,
Zołty lew w polu dopada zaiąca;

Aż biedny wiatry w ucieczce potrąca.

Chciał snać woiennym mieć tę iędzę plonem. Lecz szlachetnieyszym woląc umrzeć zgonem, Ani się szabli zlękła przeciwnika,

Ani gnuśnego szukała taynika.

Owszem pogodnym na swych gmachow gruzy Patrzała okiem: a brzydkiey Meduzy

« PoprzedniaDalej »