Obrazy na stronie
PDF
ePub

PIEŚŃ XLIII.

O MEŻU CNOTLIWY M.

Justum et tenacem propositi virum.

Libr. III. od. 3.

Stateczne

tateczne męża cnotliwego serce
Ani bunt gminny i krwawi morderce,
Ni groźny tyran przez okropne cięcia
Od chwalebnego ruszy przedsięwzięcia.

Bądź szumi Auster pośrzod mętney fali,
Bądź gniewny Jowisz nieba ogniem pali;
Niech się świat na łeb wywraca: nic na tem,
I pod strzaskanym śmiało legnie światem.

Tą sztuką Pollux, i Alcyd obłędny
Wieniec na głowę otrzymał niezwiędny;
A miedzy niemi szkarłatne Augusta
Z puharow złotych ciągną nektar usta.

Tąś sprawił sztuką, oycze Bachu, i ty,
Ześ uiął tygry w sprzęg niepospolity;
Tą i sam Kwiryn czarnych Marsa koni
Dopadłszy, umknął z Acheronckiey toni:

Gdy mile Juno w iasnym bogow gronie
Dała się słyszeć: iuż po Ilionie!
Sędzia go niecny i z fryierką sprosną
W gruz i w perzynę osadził żałosną.

Jeszcze na ów czas w okazaney zdradzie
Obrzydł do szczętu on mnie i Palladzie,
Gdy umknął bogom za pomoc i pracę
Król wiaro-łomny przyrzeczoną płacę.

Już się nie chlubi przed Spartanką chytrze
Niewierny pasterz; ani więcey przytrze
Na Greki mężne Hektor nie zwalczony,
Wspieraiąc Troię silnemi ramiony.

Długo ciągniona przez nasze zatargi
Zeszła już woyna; wnet żale i skargi
Glozuiąc z serca, w niepamięci grzebie;
I płod Troiański przywracam dla ciebie,

Mężny Gradywie! niech w górne podwoie
Romuli przybędzie, niech roskoszy swoie
Ma wespół z nami; a przy winney cześci
W szereg z bogami zarówno się mieści:

By ieno nurtem wzdłuż przecięty słonem
Rzym pobratymstwa nie miał z Ilionem;
Niech sobie władną szczęśliwi wygnańce,
Posiadłszy świata któreżkolwiek krańce.

By

Nie skąp na kości rzucić piasku trochę,
Co go podmuchy gonią wiatrow płoche.

Gdziekolwiek szczęsnym popłyniesz okrętem,
Niech ci za taką uczynność nagrodzi
Jowisz, i Neptun, co rządzi Tarentem:
Niech brudna fala w niczym ci nie szkodzi;
A Eurus, gdy w nim chęć bitwy urośnie,
Na Wenuzyńskie złość wylewa sośnie.
Miiasz mię głuchy? ah na wiek niewinny
Sciągasz potomną, winowayco, karę!
Bodaybyś, życzę z serca, tey godziny
Sam pierwszy równą w zysku odniosł miarę;
A wespół ze mną rozbit bez litości,
Wietrzył na piaskach kędyś białe kości!

Nie znikną z próżną žale moie parą:
Skwarz bogom wonie, mrucz setne pacierze,
Nie zetrzesz żadną zbrodni tey ofiarą:
Wróć się! nie wiele czasu to zabierze,
Ze marney oddasz me członki mogile.
Wrzuć garstkę prochu, a płyń w dobrą chwilę.

PIEŚŃ XVII.

DO IK CYUSZ A.

Icci, beatis nunc Arabum invides
Libr: I. od. 30.

Takżeć się nagle Marsowa ochota

Zmieniła w żądze Arabskiego złota,
I nie pożyte Sabeow książęta

Z dzikiemi Medy kuć w żelazne pęta?

Któryż ci teraz do puhara wino
Chłopiec lać będzie z pachnącą czupryną?
Lub co za panna w godowniczym wieńcu
Słać po zabitym łoże oblubieńcu?

Zkąd weźmiesz giermki, i raźne paiuki,
Oycowskie gładko zdolne ciągnąć łuki?
Prawdziwie myślę na taką odmianę,
Ze się stać mogą rzeczy niesłychane:

Ze swe z wysokich gor prowadząc ścieki,
Mogą się nazad bystre cofnąć rzeki;
I wartki Tyber rzuciwszy tor dawny,
Ku swym pieluchom grzbiet obróci pławny.

Kiedy dzieł lepszych zawodząc nadzieie,
Szkoły na grożne zamieniasz turnieie;
A miasto książek skupionych szacownie,
Slesz do Iberskiey po kiryś zbrojownie.

[blocks in formation]

Przewodni bożku mey słodkiey cytary,

O cóż cię proszę, leiąc wino z czary
Na poświęcony ołtarz? czy o żniwa,
W iakiey kray Sardow maiętny opływa?

Nie pragnę złota, ni słoniowey kości,
Ni tłustych cielcow Kalabryiskiey włości;
Nie chcę roskosznych wiosek z lubym bytem,
Co Lirys cichym lize ie korytem.

Komu z płodnego ugor pędzi łona,

Niech kupiec tuczne w kadziach tłoczy grona; A z drogich handlow dumny i bogaty,

W złotych puharach topi swe intraty.

« PoprzedniaDalej »