DO ZMARLEY XIĘŻN Y. Miałaś za rzecz naymilszą ludzką nędzę wspierać:
Tak życie kończyć, Księżno, iest to nie umierać.
Takli twych wdzięcznych oczu światła zgasły obie !
Jakąż ci cześć oddamy, w iakim złożym grobie? Miey za świetne honory, cnoty rodowite;
A za grób, serca łzami ubogich poryte.
Maecenas atavis edite regibus. Libr. I. od. 1.
Meceno! z starożytnych królow krwi zpłodzona,
Tyś ma wdzięczna ozdoba, ty wierna obrona! Są, którzy za wysoką poczytuią sławę,
Zbierać wzruszoną z wozow Olimpskich kurzawę; Których kres wartkim kołem uchybiony snadnie, Z ziemskich panow niebieskie miedzy bogi kładnie. Ten lubi, kiedy go gmin do odmiany skory, Na naywyższe w oyczyźnie chce wynieść honory: Ow, ażeby w obszerne snopow natkał brogi, Ile ich wydać mogą Libiyskie odłogi:
Tamten oyczyste pługiem wracaiąc ugory, Choćbyś mu Attalowe obiecywał zbiory; Nieda się zwieść otuchą walnych zyskow, aby Broździł groźne zagony pienistemi sztaby.
Ztrwożony nieraz bystrych Eurow z morzem woyną, Wielbi bespieczny kupiec w kącie wieś spokoyną; Lecz w krótce niesmak czuiąć w ubogiey dziedzinie, Lata popsute statki, i na morze płynie. Drugiemu lubo, kiedy leżąc u strumyka, Krzepi się sokiem w cieniu starego Massyka; I na słodkiey zabawie, przy dziedziczney flaszy, Przez nielada dnia sztukę czarne troski straszy. Tamtego chęć szalona trąby słuchać bierze, I krwawych walek, co ie biedne klną macierze. Lata zgrabiały mrozem przez knieie, przez łąki Myśliwiec, gładkiey w domu odbiegłszy małżonki; Czy ciekawe zwietrzyły gdzieś sarnę szczeniętą, Czy mu hodyńca zdradne usidliły pęta. Mnie uczonych głow dary, wieńce z bluszczu wite, W równi z bogami kładą; mnie cienie ukryte Chłodnych gaiow i skoczne Nimf z Satyry gony Nad lichy gmin wynoszą: ieźli mi złoconey Euterpe nie umyka fletni, a do lutnie Sciągaiącego rękę, wdzięcznych stron nie utnie: A ieśli mię z wieszczkami w równey stawisz mierze Lirycznemi, o niebo głową się uderzę!
Sic te diva potens Cypri. Lib; I. od. 3.
Niechay cię wielo-władna pani Salaminy,
Niech iasne zorze, bracia cney Heliny, Niech król wiatrow prowadzi, a zawarszy żwawe, Wypuści tylko powiewy łaskawe : Abyś fortunna nawo, którey powierzoną Biegowi głowa miłego Marona,
Aż na Attyckie zdrowo zaniosła granice Jedyną duszy moiey połowicę. Musiał ten mieć z twardego dębu piersi ryte, A serce miedzią troistą pobite; Kto na srogiego morza burzliwe powodzi W lichey się ważył pierwszy puścić łodzi: Ani się uląkł szturmow, kiedy roziuszony Afryk wyzywa na harc Akwilony. Ani smutnych Hyadow, albo kiedy miota
Złość po wybrzeżu Adryackim Nota; Któremu żaden wietrzny mocarz nie wytrzyma, Czy wody głaszcze, czy z gruntu wydyma. Jakiego ten się przełąkł śmierci stopnia, ktory Na pływaiące w brew patrzał potwory,
Na morze rozigrane, i na rafy one
Epiru, zgubą tylu naw wsławione?
Darmo Bóg granicznemi ląd przeciął parkany, Puściwszy śrzodkiem ocean rozlany; Jeśli i tam, kędy się stopą tknąć nie godzi, Łodź niepobożna zuchwale przechodzi. Targa się, i na wszystkie oślep bieży zbrodnie Zbestwiony dowcip człowieka swobodnie. Wdarł się w niebo, i chytrze ogień ukradziony Przyniosł na ziemskie syn Jafeta strony: Zkąd weszły hurmem na świat okropne gromady Srogich gorączek, suchot poczet blady; A co pierwey ledwo się śmierć powolna wlekła, Poczęła bystrym koniem latać wściekła. Roztoczył po powietrzu żartkie Dedal piura, Choć samym ptakom dała ie natura: Nawet i Acheronta czarnego pałace,
Zwiedziły dzielne Herkulesa prace.
Nic, widzę, złości ludzkiey nie położy tamy: Drzemy się głupio w same niebios bramy, Ani na krotką chwilę uporem złośliwym
Damy Jowisza spocząć grotom mściwym.
« PoprzedniaDalej » |