Obrazy na stronie
PDF
ePub

Wszytkoś zabrał; z ziemią ci służą iey mieszkańce,
Zostawiwszy dawnieyszym paski i rożańce.
Kto uczy? kto nawraca? kto każe? kto pisze?
Kto naywięcey dziedziczy?, ieden tylko słyszę
Odgłos wszędy, ieśli się ciekawie kto pyta:
Jeden wszystkich przechodzi młody Jezuita.
Długoś nader szczęśliwy: inaczey być musi."
To mówiąc, iad piekielny z wnętrzności wykrztusi.
I przyzwawszy swych czynow wierne pomocnice,
Chciwość nienasyconą, co zamiast zrzenice
Szkło pomnożne na śrzodku głowy wężo-krętey
Nosi; więc i pochlebstwo, co swemi ponęty
Zwodzi serca niebaczne: wszystkie na ozogach
Po różnych się rozpierzchną latawice drogach.
Ta wziąwszy na się postać rostropney boiaźni,
Udaie w lekko-wiernych sercach iak nayraźni,
Burząc zmysły troskliwe; a lud płonny wierzył,
Jako się Rzym posługą Jezuicką szerzył:

Ze przez te swe ianczary (uyrzą wieki wnucze)
Po naszych wieżach dumne pozawiesza klucze.
Druga w barwie mądrego zwodząc ekonoma,
Czym się chęć pospolicie zakrywa łakoma:
»Ey pocoż tyle, rzekła, ieden zakon trzyma?
Alboż kray inszych potrzeb i celnieyszych nima;
By tylko swe bogactwa topił w tey drużynie,
Gdzie wszystko hoynie wchodzi, a nic nie wypłynie?
Łomiemy z pracą góry, mętne pienim morze,
Wszysko się w Jezuickim zkorzyści klasztorze,

Wszystko mieć będzie narod, czego tylko żąda, W kilku się celach tai Peru, i Golkonda."

Znalazło kłamstwo wiarę: zemsta ią pochwali; Sprawiedliwość bez oczu zapomniawszy szali, Ni zważywszy, co słuszna, winnemi uznała, I bez sądu na zgubę ostry miecz podała. Idą ziomkow tysiące, idzie wysłużony · Od dwu wiekow pocierać zakon obce strony; Z dobr, oyczyzny, krewności, i sławy wyzuty, Rozmyślaiąc złość ludzką, a Boskie statuty. Dziwi się samo morze, smutne pławiąc łodzie, Jako po teyze samey niegdyś wioząc wodzie. Z tryumfem młódź, na dzikich pohańcow oswiatę, Odwozi na haniebną zwyciężców zatratę: I wątpi, czy iak czasy, tak się człowiek mieni,. Europa się Hurońskim stepem nie zieleni? Gdy po wypadłych rzeczach z porządku obręczy, Dzikość płacze niewinnych, a polor ie dręczy. A iako się zmysł ludzki tym prawidłem skaził, Gub, nienawidź do końca, kogoś raz obraził; By złomaney na poły, iak się los nakłoni, W zwycięzkiey znowu szabli nie utkwiła skroni: Zlękła się zazdrość zemsty, co się broniąc, bierze Samą za miecz cierpliwość, a łzy za puklerze. Więc obaliwszy gmachu tego dach i ściany, Silnieysze, waląc z gruntu, podmyka tarany: Bo takiey było trzeba do łomu oszkardy, Która kiedy raz wytnie, by niewiem iak twardy

Kamień puści ołowne tęgim ciosem nity!
Papież zbudował, Papież zburzy Jezuity.
Puszczą się zatym liczne proźby od zachodu,
Nalegania usilne, skargi bez dowodu,
Groźby straszne, udania, pisma iadowite,
Iż nie masz szkodliwszego nic nad Jezuitę.
Cóżkolwiek, ledwo nie od urodzenia świata,
Złość ludzka udziałała, gubiąc drogie lata
Wasze, možni królowie, żelazem rozboynym,
Kłócąc całe narody duchem niespokoynym,
Psuiąc wiarę, rozwięzłe krzewiąc obyczaie:
Ich to piekielna kuźnia takowa wydaie
Dziwy na świat; z tey szkoły, iak z Pandory skrzynie,
Złe wyszło, którym ludzki rod do szczętu ginie.

Groźby maią swóy skutek: iuż Ostyiskie brzegi
Sypią do państw Piotrowych zgłodniałe szeregi
Obcych ludzi: tysiąc gąb kray ciśnie i ziada.
Już dawny z Benewentem Awinion odpada:
Ze tak ciężkiemi zewsząd frasunkami zdięta,
Uchodzi z ciała dusza iednego Klementa;
A drugi ledwo na tron wstąpi poprzednika,
go ciśnie
przemoga i w też pędzi łyka.
Nie chciałaś, wielka duszo, dzielney mocy użyć:
Długo było twym celem fatalny przedłużyć
Cios ludzi niefortunnych: lecz trudno, niestety!
Temu się krwawe snuią przed oczy sztylety,
Spać nie może, boiąc się, by zkąd i przez ścianę
Przeniknąwszy, nie zadał czarny zboyca ranę.

Taż

Innego suszą inne troski: a pospołu

Chcąc wszyscy natrętnego pozbyć się mozołu,
Pogrożą; za rozkazem gdy nie póydzie ślepem
Papież, znim się roztrzygnąć powszechnym odszczepem.
A iako, nim warkliwym czarnych chmur zawrotem
Trzaśnie zadżdżony Jowisz witym z ognia grotem;
W chytrey naprzod pogodzie przyszłe tucząc gniewy,
Gromadzi do zażogi pochopne wyziewy

Zuschłych wod i rozparow wywiedzione ziemnych:
Zkąd tłukąc gdzieś w hamerniach Lipary taiemnych
Na poziome siedliska bełty śmiercio-lotne,
Ukrzepia tęgim hartem, nurząc w ćmy wilgotne.
Toż kiedy gotowemi zbroiownie pociski
Już naśpiży, a przykre polorowne błyski
Z dala światu okaże, rażąc błędne oczy;
Wnet okropnym tło iasne całunem zamroczy.
Powstaną silne wiatry; w srogim nieb hałasie
Każdy gradem brzemienne bryły ciska na się:
Drży ziemia; szumią lasy, nie znać we mgle świata:
Aż nakoniec fatalny z gromem cios wylata.

Tak długo na twą klęskę, wolnym dybiąc krokiem,
Zbierały się przyczyny; których słabym okiem.
Nie doścignął śmiertelny umysł: Bóg ie z dala
Przewidział, Bóg co ludzi wznosi, i obala.
Tyś iaśniał, tyś się krzewił w sławę i dostatki,
A iuż na cię z Eolskiey wypuszczone klatki
Od groźnych gdzieś zachodow i południey strony,
Niosły wiatry gniewliwe pogrom niecofniony.

Już od śnieżney Pireny, Alpow, i Wezewa,
Smutnym się w koło płaszczem niebo przyodziewa.
Już cię tam nie masz; stoi za Tybrem nietknięta
Część ieszcze, ah niepewną nadzieią uięta!
Ze się nie silnym sobie, a zewsząd miotanem
Od wiszącey zasłoni burzy Watykanem.
Idzie prosto okropna na Rzym wielki flaga;
Próżno się on opiera, uchyla, i błaga:
Już w ogniu i Watykan: strzeż się być ominął!
Ten piorun- lecz wypalił na cię— iużeś zginął!—
Leżysz, wielki zakonie! wielki w każdey dobie,
Ze sławy, kiedyś kwitnął; z użalenia w grobie.
Jęczy nad twą mogiłą ludzkość uciśniona,
Zasługi źle opłatne, słuszność potłumiona,
Imie ziomkow zelżone, a co srożey boli,
Giniesz od dobrodzieiow- o znikomey doli
Załosny wizerunku! o groźny przykładzie
Wiekom pozad idącym― Już się waszey radzie
Stało dosyć mocarze! gniew swe groźby ziścił;
Myślcie teraz, czy stracił na tym, czy zkorzyścił.
Waszey to ręki dzieło- sypiąc dobro-czynne
Łaski nań od dwu wiekow, wznieśliście nad inne
W niedługim lat obiegu zeszłych zgromadzenia,
Poruczaniem naskrytszych myśli i sumnienia.
Czyliż na to przeważnym mieć go chciała gmachem,
By zbudowawszy, iednym zwaliła odmachem?
I tylko dla okazu, że mocą przewładną
Jak uszczęśliwić królom, tak i zgubić snadno?

« PoprzedniaDalej »