Obrazy na stronie
PDF
ePub

106

SATYRA III.

GŁUPSTW o.

Stultorum plena sunt omnia.

Miedzy głupiemy żyiem, głupich znaydziem wszędzie :
Kto z cudzych głupstw nie mędrszy, głupim większym będzie.

Zacny móy przyjacielu, nie wiem, czym się dzieie,

Ze człek mędrkiem się czyni im barziey szaleie:
Ze lubo sam po stokroć godnieyszym iest, aby
Klektał w szpitalu miedzy swarliwemi baby;
Rad potrząsa sąsiadem, i żali się na to,
Ze ieszcze z szalonemi nie siedzi za kratą.
Patrzno na tego mędrka, na ten łeb misterny,
Co opachał kafiarnie Paryża i Berny.
Co głowę wymeblował modnemi nauki,
Umie robić pomadę, nastrzępiać peruki;
Zna się na wszystkich zgoła księgach, w iaką kture
Czy w cielęcą oprawne, czy w baranią skurę:
Dziwnemi się proiekty czupryna mu ieży,
Marga iak z Babilońskiey ięzykami wieży;
Chociaż w owym niesforney gadaniny tłumie,
Gładko się wytłumaczyć i iednym nie umie:
I po to tylko ieździł pocztą za granicę,
Aby przywiozł do Polski modne rękawice.

Czyliż taki latawiec upornie nie trzyma,

Ze kto nie był w Paryżu, ten rozumu nima?
Lub kto nie trafi obcym szpaczkować ięzykiem,
Siać mu grykę gdzieś na wsi, nie być politykiem.
Jakby to na romansach i na bredniach lada,
Dzielna cnota zawisła, i gruntowna rada;
A kto niezna Katezby, albo Lancellota,
W rozum i obyczaie prawdziwy gołota?
Owoż za nim i Fircyk utrefiony cudnie.
Legać mu tylko w betach, nim minie południe;
Albo latać, czy błoto, czy kurz na ulicy,
Jeśli który nie mignie kornet z kamienicy;
Aby tam, bies wie iakie, mowy rozpościerał,
A słuchaiącym gęby tęskliwe rozdzierał.
A przecie tak bezwstydną dumą upoiony,
Ze choć mu się w mozgowni lęgną ślepowrony,
Choć ledwie trafi biedny sens z głowy wyłatać,
Choć mu kozom ogony, nie rymom zaplatać,
Choć mu wierzgać u fary na pniu miedzy żaki;
Bierze pracownych piorek dzieła na przetaki.
I tonem prawo-dawczym swoie głupstwo zdobi,
Ganiąc w drugim, czego sam niezna i nie zrobi.
A ówże gryzipacierz, wilk w baraniey skurze,
Co kościanemi gałki pobiia na sznurze:
Już na wszystkich obrazach polizał pokosty,
Podziurawił łysiną cerkiewne pomosty:
Co się boi przestąpić krzyżyka ze słomy;
A on sam łgarz, i pieniacz, i zdzierca łakomy,

Niewdzięczny dobrodzieiom, którzy go z barłogu
Dźwignąwszy, na honorow postawili progu..
Pyszna sowa na orlim gnieździe, pęcherz żywy,
Co mu chude wyrównał boki wiatr życzliwy:.
Czyliż się za świętego nie udaie człeka,
Ze każdego oczerni, każdego oszczeka?
Ze iakby go powszechnym kto zrobił censorem,
Na wszystkie stany płytkim targa się ozorem?
Na wszystkich przez skopcone patrzy okulary;
Tnie, czy mu pod kieł młody, czy się namknie stary.
A nabożną opończą kryiąc własne zbrodnie,
Ostrzy miecze na bliźnich, zażega pochodnie.

Z drugiej strony paneczek bez wiary, bez duszy,
Zabrnąwszy w dzikie błędy ledwo nie po uszy;
Odbiera władzę Bogu występnych karania,
Piekło burzy walecznie, diabły precz rozgania.
Wdziera się gruby nieuk do pańskiey świątnicy,
A nie wie, co się marzy w iego własney łbicy:
Więc brzydkiego za model wziąwszy Epikura,
Zyie, iak rozbestwiona kaže mu natura;
I tak mniema, że po to na świat się urodził,
Aby tylko brzuch tuczył, a niecnoty płodził.
Bo u niego na świecie równa wszystkich dola;
Ni człek, ni pies nie idzie w Elizeyskie pola.
Powiedzże mu by słowko, że ten twórca nowy
Ten zuchwały rozwalacz przedwieczney budowy,
Wznieca chęć do wystęków, a gasi do cnoty;
Wnet cię on miedzy chytre postrzyże dewoty:

Lub zbywaiąc błyskotnym z kogoś tam wierszykiem, Nazwie głową szczerbatą, albo fanatykiem.

Jednym słowem, ktoby chciał opisać dokładnie
Wszystkich takowych mędrkow: rychley pewnie zgadnie,'
Wiele ruchawy żydek na ieden miesiączek
Nakosztuie zębami u złota obrączek:

Wiele się do szpitala podrzutkow przysporzy,
Wiele chorych niebiegły cyrulik umorzy.
Wiele z pańskiego boru chłop ukradnie drągow,
Wiele zdzierca ekonom nachwyta szelągow:
Wiele razy na koźle stangret naklnie pana,
Tłukąc się z nim po nocy od samego rana:
Wiele głodny literat nowin nawytrzęsa,
Nim się ziawi na stole tłusta sztuka mięsa:
Albo (bo któż to zgadnie, i kto to wyliczy?)
Wiele chłopcow na kwartał bakałarz oćwiczy.

Lecz po co, iako wróbel na nici napiętéy,
Skaczę, odbiegszy płocho rzeczy przedsiewziętey?
Wybaczcie mi co powiem, Greccy sapienci!
Ze się i wam, iak drugim ludziom, we łbie kręci.
Nie masz nigdzie prawdziwey mądrości na świecie,
Wszystko się postaremu na nim zawsze plecie.
Wszyscy ludzie bez braku choruią na głowę;
Choć ieden wziął funt głupstwa, a drugi połowę.
A iako w głuchey puszczy, którą miedzy krzaki
Różno-przechodnie zewsząd pokreśliły szlaki,
Błądzą ślepi wędrowcy; i choć w iednym lesie,
Każdego błąd przeciwny w inną drogę niesie.

Tak się biedny człek kręci, tak obraca młyńcem,
Gdzie go wilczym zawodna myśl wiedzie gościńcem:
I choć się często widział z Paryżem i Rzymem,
Częściey ieszcze w swey głowie zostaie pielgrzymem.
To gorsza, że lubo mu kto chce dobrze radzić,
I na bity tor z krętych manowcow prowadzić;
Ani chce błędu poznać, ani prawdy słucha,
Pełen o swym rozumie wysokiego ducha.
I tylko się zdań mylnych kieruiąc ślepotą,
Nie ma wstydu, istotnych wad nazywać cnotą.
Więc niechay z mey nauki ten tylko korzysta,
Komu ieszcze na przestrzał wiatr w głowie nie śwista.
Który jeszcze rozumu do szczętu nie gubi,

I chociaż sam źle czyni, prawdy słuchać lubi.

Te są mym zdaniem mędrca prawdziwego znaki : Kto iest mądrym, a niechce mówić, że iest taki: Który na swym nie zawsze polega rozsądku; Bo się i naymędrszemu czasem urwie wątku. Kto sam na się surowy, ieśli w czym wykracza, A bliźniego omyłki łaskawie przebacza. Kto ma oko na siebie, ani się zawiśnie Nawet z urzędu w obce postępki nie ciśnie: Ale ieśli wyciąga potrzeba, upomni; Pamiętając, że wszyscy ludzie są ułomni. Lecz złośliwa natura do tego nas wiedzie, Cudze piszem na głazie, a swoie na ledzie. I pan i hayduk broi, pan i hayduk piie, Pan i hayduk niewinnie człowieka pobiie;

[ocr errors]
« PoprzedniaDalej »