Obrazy na stronie
PDF
ePub

Ożywny iakiś wietrzyk od zachodu

Lekkim się brzękiem w martwe dusze wlewa.
Oddech z długiego powraca zawodu:
Pierwszą zieloność myśl uwiędła wdziewa.
Przychylną niebian litościwych sprawą
Lepsze cię losy czekaią Warszawo!

Król się przybliża do swoiego domu:
Na stronę plotki, natręty, i zdzierce.
Pełno po mieście okrzykow i gromu.
Przynoś mu czyste na ofiarę serce
Cnotliwy ludu, coś te ognie wzniecił !*
Pierwey on ciebie łaskami oświecił.

Mędrszy z długiego pana niewidania,
Doznałeś smutnych bez niego kolei.
Na nim oyczyzny zawisły żądania,
On twoich celem losow i nadziei.
Dzieł iego trudy, odganiay zgryzoty:

W tenczas ci powiem, że go kochasz z cnoty.

Koniec Tomu pierwszego.

« PoprzedniaDalej »