Obrazy na stronie
PDF
ePub

Tu mię ani gniew dziki, ani zazdrość licha,
Ani zdoła utrapić siebie-lubna pycha:

Tu się śmieię na wszystkie nieprzyiacioł rady,
Co mi w zawisnych sercach zgubne warzą iady.

Niechay pod memi stopy niebo ogniem błyska,
I belty z chmur siarczanych wykrzesane ciska,
Niech się wszystko zaburzy, a z sobą napoły
Zmieszane waśniąc trwożą ziemny krąg żywioły:-

Mnie na mey górze z tobą spokoynie, i iasno:
Tu mi nigdy promyczki słoneczne nie gasną:
Luby wietrzyk łaskawie od zachodu wzdycha,
I szkodne pary słodkim powiewem odpycha.

Tu iako bystry orzeł, tocząc wzrok ku ziemi, Patrzę; iako się stady wiią chrapliwemi Zarłoczni krucy, pląsząc na powietrzu skrzydły, Jeśli kędy przy drodze zoczą ścierw obrzydły.

Milczy na to król ptakow, ni głosu dobywa Nim się wrzaskiem nasyci gawiedź świegotliwa; Myśląc sobie: że póki świat będzie wiekować, Krukom wrzeszczeć, a orłom gardzić i panować.

ODA

OD A XIII.

KAŁA MARZ

Jego Królewskiey Mości ofiarowany.

Nie podły węzeł, choć w nim ani sztuka

Cudnym się czynem uwielbia z rzemiosła;
Ani szacowny kruszec chluby szuka,
Ze go wędrowna łodź z Indów przyniosła.
Oto ci, królu! przed pańskie zrzenice
Losow śmiertelnych niosę wyrocznicę.

Wszystko w niey znaydzie, ktokolwiek nadziei
Pełen iest, że cię kochał zawżdy szczerze;
Jako w bogatym składzie Amalthei
Każdy kwiat blask swóy i okrasę bierze;
Kształtnym się paskiem tulipan ucieni,
Zblednie fiołek, róża zarumieni.

By kto z miernego stanu został wielki,
Obfity w złoto z lichego nędzarza;

Dosyć iest iedney, monarcho, kropelki
Na wyniesienie z tego kałamarza.

Chcesz, zciągniesz rękę, napiszesz: dość natem,
I prosty paklak uczynisz szkarłatem.

Naywyższa sprawcy powszechnego władza
Z swemi się mocą namiestniki dzieli.
Oboia ludzi na świat wyprowadza,
Aby swą bytność i pożytki mieli.
I tym się tylko z sobą różnią torem;
Ta słowem wszystko tworzy, a ta piorem.

Jego to dzielney upominkiem sprawy
Senat się w nowe odmładza Kwirity;
Rycerstwem świetne napełniaią ławy,
Połyska gwiazdą, kto siedział ukryty.
On imie twoie gdy na papier stawia,
Zasług i szczęścia szalę ustanawia.

Precz dusze czarne, byście kiedy miały
W tym się dobroci i łask zrzodle chować!
Ani ty czasie przystępuy zuchwały,

Płynące pana lata regestrować.

Niech mu dni wieczność pisze stotysięczne,

Miłość stworzenia wyprowadza wdzięczne.

[blocks in formation]

Mądrości! o ty pierwsza w rzędzie miedzy boġi,

Zstąp z gwiazdzistych pałacow na ziemskie odłogi; Oświeć wdzięcznym promieniem błędnego człowieka, Kędy ma szukać szczęścia, i gdzie go to czeka?

Bo iakiżkolwiek żądzom swoim kres naznacza,
Nigdy go nie doścignie, zawsze z drogi zbacza;
A dążąc oślep próżnym pozorem zmamiony,
Tam się mniema, gdzie nie iest, być uszczęśliwiony.

Zkąd ten kupiec łakomy powraca przez morze,
I słone zapienioną sztabą nurty porze?
Okrył żeglowne pola naw tysiącznych kwotą,
W które Paktol i Ganges swoie przelał złoto.

Pewnie się z tego błędny szczęśliwym poczyta,
Ze bliski lądu, ręką prawie portu chwyta?
Oto grzmi groźne niebo, szumne wrą odmęty,
Ledwo sam z duszą umknął, stracił wszystkie sprzęty.

A ty, co bywszy przedtym ostatnim gołotą,
W sute lamy się stroisz, tłoczysz w kufry złoto;
Nie chlub się z marney doli, że cię z szarapatki
Wywlokszy, okrył Plutus licznemi dostatki.

Wieszże, co są twe skarby, co łakome zyski?
Oto łzy nędznych kmiotkow i krwawe uciski:
Za co ci w dzień i w nocy nie daiąc ulżenia,
Szarpie nieszczęsną duszę brzydki sęp sumnienia.

Bierz sobie skarby błahe, fortuno znikoma,
Któremi się nie natka nigdy chęć łakoma;
Cierpiąc nędzę w dostatkach: iak ów, co przy bagnie
Stygowym siedząc, Tantal bez ustanku pragnie.

Ty chętnie nic nie czynisz, twoie podarunki
Niosą z sobą strach blady, uwiędłe frasunki;
Ni ich człek pragnąć może, krom widoczney zguby,
Co bystrych chęci nigdy brać nie umie w kluby.

Cóż to jeszcze za ludzie, na których głos tęgi
I prawa, i skinienia, ziemne drżą okręgi?
Themis im w ręce dała gwicht nie zmylney szali,
Jowisz hartowny piorun, Mars bułat ze stali?

Znam, są to monarchowie, im to świat przestrony
Winne pali kadzidła, im biie pokłony.

Oni są żywym bogow rytratem na ziemi:
Ale czyliż są równie bogom szczęśliwemi?

Scigay zbóycow oycowskich, waleczny Oktawi,
Już się krwią Brutow pole Macedońskie pławi;
Już ci pierzchnął i Sextus, i w sprosney pogoni
Straciwszy wodną bitwę, dał gardło Antoni.

« PoprzedniaDalej »