Obrazy na stronie
PDF
ePub
[ocr errors][ocr errors]

O DA IX.

NACZYNIE DO KWIATOW

W dzień imienin J. K. Mci dane.

Lepszego losu, lepszey godzien dole,

Darmo się, królu, sposobię na kwiatki:

Zasiał czas chwastem nieprzyiemne pole,

Dotykaiąc cię różnemi przypadki.
Serce chce róży, kochaiąc cię wiernie;
A ręka, co tknie, to trafi na ciernie.

Zmiotły nam wszystko nienawisne lata,

Zkąd lud swym panom wdzięczne zbierał plony.

Oyczystą miłość zatarła prywata,

Skaził umysły zysk z chęcią mamony:

A co zostało krwie waleczney troche,

Wyssała podłość i postępki płoche.

W tobiebym samym, iak w ogrodzie Flory,
Znalazł ich wiele, na ozdobę skroni;
Ześ pan litosny, do zemsty nieskory,
Otwartych zawsze i serca i dłoni:

Lecz chociem drobney ledwo dotknął części,
Już na mię zazdrość swe wymierza pięści.

Z obcego nie ma, z twego się nie godzi;
Zkądze ci, Panie, dłoń bukiet uwinie?
Nim pogodnieyszy czas kwiaty urodzi,
Próżne ci do nich oddaię naczynie;
Pełen nie płonney po chwili nadziei,
Ze się przemieni w koszyk Amaltei.

Ten, co z niczego wszystko tworzyć może,
Zasępia niebo, i znowu ie bieli,
Piołuny w kanar, głogi mieni w róże;
Pewnie ci ieszcze dni słodkich udzieli:
Abyś przebywszy przykre smutkow tonie,
W witey z serc naszych długo żył koronie.

[blocks in formation]

Swiecie! gdy na twe rzucam oko sprawy,

Nic mi twey żywiey nie kryśli postawy;
Jak owych ogniow nie trwałe widoki,
Co na powietrzu iasne czynią skoki.

Składasz się z ludzi roźlicznych przymiotow,
Dziwnych kolorow, misternych obrotow;
Wabisz na moment niezwykłemi cudy,
Póki kto twoiey nie pozna obłudy.

Jeden z tych ogniow, iak młynek się kręci,
Nie zna zabiegow, nie zna kresu chęci;
A lubo we dnie i w nocy nie zaśnie,
Na miejscu stoi, i czym był, tym zgaśnie.

Drugi podobny do płochego szmyrgla,
Wścibski, łgarz, warchoł, nie stąpi bez figla;
Narobi kłótni, pomiesza szkaradnie,

A potym razem puknie i przepadnie.

Tamten zaś, który przez same wykręty
Chciałby się zrównać z pierwszemi książęty;
Ledwo się podniosł, iak niedobra raca,
Pada na ziemię, i w dym się obraca.

A ów obłudnik, ów zdrayca ponury
Co ukrył na czas złośliwe pazury;
Nie iestże ogień, co się w wodę wali,
Wodą zakrywa, a pod wodą pali?

Lecz sprawiedliwy człek i próżen zdrady,
Idzie ku niebu bez żadney zawady;

I choć go ludzkie iuż nie úyrzą oczy,
Tysiąc cnot, iak gwiazd, po śmierci wytoczy.

Wszakże te wszystkie świata krotofile
Łudzą ciekawe zmysły krotką chwilę ;
Bo czy to błyska, czy puka, czy świeci,
Wszystko z nikczemnym dymem na wiatr leci.

ODA

XI.

DO KAZIMIERZA NARUSZEWICZA

Rektora Coll: Nob: Wileńskiego

Przy oddaniu pierścienia od J.K. Mci.

Krwią, powołaniem, i spólnym imieniem

Godzien mey zdawna, Kazimierzu, chęci!
Tym cię przeze mnie król darząc pierścieniem,
Zasługi twoie potomności święci;

I by ich chwila nie zatarła śliska,
Twarzy swey pieczęć wieczystą przyciska.

Mędrszy, uczeńszy, grzecznieyszy nad brata,
Choć go swym słońce zewsząd blaskiem zdobi;
Choć na cię ledwo promyczek zalata,
Wiem, żeć me szczęście zawisnym nie zrobi:
Niedzielne z pieluch serce nosząc zemną,
Widzieć mię wyższym, równie ci przyiemno.

Nie ięła w spony zazdrość tego młota,
Którym nam miłość ukowała pęta:
Hart iey ze cnoty, lustr z czystego złota;
Jedna nas wabi do pracy ponęta,
Kochanie pana, i stateczność w wierze;
Choć ieden ziarno, drugi snopek bierze.

Dźwigaiąc z ciężkich gruzow dom upadły,
Co go los kołem przeciwnym zawadził;
Czy me dach złoty ręce będą kładły,
Czy ty cegiełki liche będziesz sadził:
Pańskiey to ręki dzieło budownicze,
Wskrzeszać zamierzchłe iuż Naruszewicze.

Nieodpowiedny w szafunkach nikomu Czyni, co wola każe iego sama: Wiednym nas obu upatrzywszy domu, Wziął za naczynie łask większych Adama. Tyś wart, ia biorę: iedno tam zebranie, Kędy interes równy i kochanie.

Jeszcze promiennym stokroć nie ogonił
Lat szafarz leyćem niestanowney ziemi;
Kiedy nam czoła nie ieden nakłonił,
Kurząc parfumy iaśnie-wielmożnemi.
Dziś ledwo martwą szczęścia świecim łuną:
Przyjaźń i pokłon poszły za fortuną.

Przemożnych przodkow dostoyne zaszczyty
Za niedostępne śmierć zawarszy klucze,
Na ciężkich potow owoc pracowity
Obu nas, plemię puściła prawnucze;
By losom w żadney nie podlegli dobie,
Wszystko monarsze przyznali, a sobie.

« PoprzedniaDalej »