Obrazy na stronie
PDF
ePub

Twą radość czyste sączą bez skazy strumienie:
I tobie się żyć tylko zdaie przyrodzenie.

Kto w życiu nic niepragnął, bez troski ie rzuca: Ciebie, kmiotku, okropny los ten nie zasmuca. Cięższe są niebo-tycznych gór zawsze ruiny, Okropnieysze do trumny tronow przenosiny.

Na cały świat rozciąga śmierć swóy wyrok bystry,
Waląc króle, hetmany, książęta, ministry.
Zaden tey straszney toni nie uydzie pływaniem.
Swiat iest morzem: rozbitow wszędy pełno na niem.
Kto ciemną raz mogiłę zaległ; mało nada,

Czy w ręku cepy trzyma, czyli berłem włada.
Zaden tam nie rozezna pysznych koron blasku;
Taż sama i z rataia i z króla garść piasku.

Nie płacz, ubogi gminie, na stan twóy nikczemny;
Przyidzie wszystkim odwiedzić w krótce loch podziemny,
Zycie domem gościnnym, śmierć mieszkaniem wiecznym.
Twóy los iest być szczęśliwym, chwała pożytecznym.
Sam występek iest podłym, cnota zacność daie:
To pan naywiększy, co ma dobre obyczaie..

ODA

OD A XVI.

PARODIA z HORACYUSZA

Warszawa do J. K. Mci, w czasie oddalenia się iego do Wolborza.

W pierwiastkach wieku na moim łonie

Jak naystarowniey pieszczony;

A teraz, kiedyś, Królu, na tronie,
Czuły mey sprawco obrony:

Ledwo złotemi szósty raz cugi

Wódz zorzów mety doskoczył;

W szczerym kochaniu moment nie długi,
W rok mi się cięszki przetoczył.

Ciebie wygląda poczet ochotny

Z poważney rady świątnice:

Przywróć oyczyźnie promień żywotny,
Wracaiąc żądane lice.

Na twe weyrzenie wszystko rzeźwieie.

Jak kiedy wiosna zawita,

[ocr errors]

Zmartwiały ugor iasny kwiat sieie,

I dzionek wdzięczniey zaświta,

Jak niecierpliwa tęskliwey zwłoki
Matka, gdy nie widzi syna;

Zadżdżone bystrym wiatrem obłoki,
I łódź, i morze przeklina.

Myśli po brzegach, chodzi, postawa,
Jęczy boleie, przyzywa:

Tak utęskniona bez Słanisława,

Wzdycha stolica życzliwa.

Wszystko ci winno to miasto, Panie, Bezpieczność, zdrowie, ozdobę:

Kto poznać zechce, w iakim iest stanie, Ma w oczach niechybną probę.

Samey Cererze niegdyś święcone,
Kryią się gmachami niwy;
Naiady z mętow swych oczyszczone,

Zdróy ludziom wydaią żywy.

Pięknieyszym wzrostem wstaią budowy,

Przed murem znikaią drewna.

Przyćmione Muzy lustr biorą nowy,
Oświata narodu pewna.

Stoią za szańcem domy warownie,
Zbrodnia nie stąpa zuchwale:

Ma swoie Pallas z Marsem zbroiownie
I w księgach i arsenale.

Spokoyny ziomek słodko używa,

Co mu Bóg zdarzył na stole;
A ciebie swoim oycem nazywa,
Wesoły w godowym kole:

I żebyś długie dni pędził, pragnie,
Szczęśliwy, kochany, rzeźwy:

Czy w wieczor z winem gąsiora nagnie,
Czy rano modli się trzeźwy.

O DA XVII.

KOLEY ŻYCIA LUDZKIEGO.

Pewny strumyczek biegnąc po kwiecistey łące,

Uwiedziony pozorem roskoszney krainy;

Tam się bawi swobodnie, wiiąc koł tysiące,
I z żalem iść mu z lubey przychodzi gościny:

Wpada potym z szelestem na okropne skały,
Tocząc po twardych głazach zapienione wiry:
Już, co go pierwey słodkim mruczeniem głaskały,
Zabiegły w obcą stronę ucieszne Zefiry.

Wściekły gdzieś z Eolowey wiatr wyparty prasy, Zasępił czysty kryształ czarnych deszczow mrokiem: Przecie nasz pielgrzym i te wytrwawszy tarasy, Wolnym pod iakieś miasto przypłynął potokiem.

Tam wchodzi, z tamtąd znowu na błonie wypada,
I w podróży spokoyne miia kmiotków chaty,
Sliczne trzody po wzgórkach, po dolinach stada,
I z rol żyźnych obfite do stodoł intraty.

Alić powtórnie w smutne zagnany pustynie,
Sam niewie, kędy dąży; iak się z tąd wywięzi:
Zkąd zaledwo po długich zakrętach wypłynie,
W buyney drzew rozłożystych odpocznie gałęzi.

Nakoniec miedzy piaski skrywszy się nadbrzeżne,
W nieprzebytym nawieki zniknął oceanie.
To mi staruszek mówił, co miał włosy śnieżne.
A ia westchnąwszy na to: tak się z nami stanie!

Po różnych niestateczney igrzyskach fortuny,
Po troskach marnym szczęścia przeplecionych blaskiem;
Przyidzie na koniec człeku wleść do srogiey truny,
I skończywszy wędrowkę, zawrzeć oczy piaskiem.

« PoprzedniaDalej »