Luboć i płodny ugor z przyrodzenia, I liczne ziarno buynego nasienia,
Często w pierwiastkach piękney niknie trawy, Gdy się zaburzy wicher nie łaskawy.
Kto wiele nader rad o sobie trzyma, Ten i nawiększych łask w szacunku nima. Pełny sam siebie, pod zasług płaszczykiem Chce, by mu cały świat został dłużnikiem.
Próżno nań dary pańska sypie ręka, Nigdy się chciwa nie natka paszczęka : Pragnie ustawnie, a im więcey zmyka, Gorszego bierze postać niewdzięcznika.
Podobny morzu, gdy swe ruszy męty; Darmo mu sternik drogie ciska sprzęty: Rade, by nie wiatr przeszkadzał łaskawy, Samey oglądać zgubę piękney nawy.
Tak, śliczne słońce skoro się ocuci, Lubo swóy postrzał iasno-złoty rzuci Na pierwsze zaraz i dęby i sośnie,
Ile ich w boru wierzchem w niebo rośnie.
Czyliż mu chętnie za tak dobro-czynne Podarki, dzięki oddaią powinne? Jeden i drugi miesiąc dobrze minie, Nim się płod na nich iakowy rozwinie.
A choć i owoc iaki z czasem będzie, Płonne to tylko szyszki, a żołędzie: Z kąd ani ołtarz kwiatem się okryie, Ani człek słodkim pokarmem utyie.
Ba owszem i to często ieszcze bywa, Ze się rozrosłszy puszcza nie życzliwa, W gęstym promyczki pańskie liściu więzi, Rzucaiąc pod nim z buynych sklep gałęzi.
Samaby zabrać na się wszystko rada; Mało dba na to, że większa gromada Ziołek rodzaynych, pod iey gnuśnym cieniem Mdleie, żywotnim nietknięta promieniem.
Lecz fiołeczek na ugórze modry, Lubo nań nie tak Hyperyon szczodry; Zaraz mu z całą wdzięcznością się pisze, Serce rozwiia i balsamem dysze.
Z niego złociste wkoło brzęcząc roie, Znoszą do dzieni niebieskie napoie: Z niego uplotszy Nimfa wieniec gładki, Wzywa do tańca nadobne sąsiadki.
On nie zazdrości, krzywym tocząc wzrokiem Na drzewa liściem odziane szerokiem; I w szczupłey chętnie przestawaiąc sferze, Myśli, że więcey winien niźli bierze.
Próżney wielkości blaskiem oszalona, Sama to tylko wdzięczności nasiona
Duma wygładza: lecz nie w tych pamięci, Których określił Bóg i stan i chęci.
On panom liczne zostawił dochody, Obszerne włości, budowane grody, Swietne honory i ukłony grzeczne: A mnie dał serce wdzięczne i stateczne.
Droższy iest u mnie ten, Królu, podarek, Niż od tysiąca poddanych folwarek, Z którego oddam, nie kradzioną kwartę, Lecz całe serce ieśli czego warte.
Nie tak się dziwi słonecznych promieni Swiatłu, na polney kto stoi przestrzeni: Ja ów, co w ciemney zamkniony komorze, Drobnym okienkiem śliczne wita zorze.
Acz nie są zgoła, ukochany Panie, Rymopisowie w tak ubogim stanie; By same wielkich królów maiestaty Godney z ich ręku nie brały zapłaty.
Ich pieśniom losy w dyamencie ryte, Oddały w dziale wieki nieprzeżyte: Kogo chcą oni wdzięczną podać mową, Ten szlachetnieyszą nie umrze połową.
Wyięty z cizby, iz pospolstwa wrzawy Wartkim polotem wznoszącey się sławy; Przeniknie grobów tayniki posępnych, Zyiąc w pamięci u wieków następnych.
Z tego ci skarbu, Królu szczodrobliwy, Muzy oddawać będą hołd życzliwy; Sławiąc twą dobroć, abyś w późne lata Oycem był zwany uczonego świata.
Ich rymem lanym z czystego Kastalu Piękniey, niż ryty na złotym medalu, Swiecić będziesz potomnym wiekom, puki Kwitnąć w narodzie twym będą nauki.
Wiersz Króla Jegomości Pruskiego.
Słuchay! gdybym ia był tak, iako i ty,
I kto w swym kolwiek domu mieszka skryty; Kontent z drobnego zagonu mey roli, Niechciałbym zayrzeć ludzi owych doli,
Którym w zamysłach chętne szczęscie sprzyia, I złotym kołem w progi ich zawiia.
Znam dobrze trudy honorów bez miary, Urzędów, kto im dość czyni, ciężary: Kłamstwa obłudnych pochlebców wytworne, Grzeczność zmyśloną, i inne pozorne Nędze; iakiemi ten się wiecznie bawi, Kogo na pierwszym szczeblu los postawi.
Gardzę i sławy źnikomą zaletą, Chociem iest razem królem i poetą. Kiedy dni moich śmierć przędzę usiecze, I nieprzespaną mgłą oczy powlecze; Mało dbam, że mię potomność poświęci, Gdy żyć przestanę, w kościele pamięci.
Jedna godzina, gdy ią wesoł pędzę, Lepsza iest, niżli tysiąc wieków w księdze. Niech naszym losom nikt nie zayrzy, proszę: Szczera wesołość, prawdziwe roskosze
Zawsze pierzchaią, iak świat stoi światem, Przed tym co błysnął berłem, lub szkarłatem.
Ktokolwiek ieno zna ich cenę, snadnie Nad wszystkie skarby wyżey one kładnie. Woli w lenistwie słodkie życie trawić, Niźli się dzieły wysokiemi wsławić;
« PoprzedniaDalej » |