Obrazy na stronie
PDF
ePub
[blocks in formation]

Ty, co w okręgu misterney machiny

Zamykasz czasow niedościgłe biegi;
Idź, móy zegarku, w ręce Tymoryny,
Wymierzać iey dni i słodkie noclegi:
O gdyby, ile razy cię nakręci,
Stanął iey dawca na żywey pamięci!

Nie iesteś w prawdzie tak drogim podarkiem,
Abyś mógł zrównać daiącego żądze:
Chciałbym, by serce me było zegarkiem,
Lecz ia losami moiemi nie rządzę:
Wieczne wyroki zagrodziły drogę,
Ze czego pragnę, iuż oddać nie mogę.

To wiem, że gdyby bogini, co łączy
Serca, ten zegar w ręce ci oddała;
O iakby każdy dzień miał obrot rączy,
Jakby nam każda godzina leciała !
Jakby powolne serce było, ani
Chybiło woli na moment swey pani.

Szczęśliwy darze, co się nie raz w ręku

Nad śnieg i mleko bielszych będziesz mieścić:
Będzie, twoiego doświadczaiąc dźwięku,
Do skroń przykładać, i z tobą się pieścić.
Może być i to ieszcze, że cię ona
Zawiesi czasem u pięknego tona.

Więc kiedykolwiek przymknie cię do ucha,
Badaiąc, ieśli mówisz i masz życie;
Czy się szczebietny ięzyczek twóy rucha:
Powiedz odemnie te kilka słów skrycie:
Uchodzi, pani, z czasem chwila płocha,
Ale ten wiecznie trwa, który cię kocha.

O DA XVI.

HYMN DO BOGA.

Nie umieszczona w śmiertelnym rozumie,

Co świat dźwignąwszy rządzisz wszystko-władnie,
Sprawczyni wieczna, o którey człek umie
To tylko mówić, żeć nigdy nie zgadnie.

Pochwały moie i wytworne pienia,
Cóż względem ciebie są, ogromny Panie?
Pozbywa kropla z istotą imienia,
Gdy się w bezdennym zamknie oceanie.

Ty sam znasz siebie, boś Bóg: ty sam sobie
Niechybnym celem kochania i cześci.
Ja lichy zlepek próżno się sposobię;
Nigdy się wieczność w czasie nie pomieści.

Oddaięć iednak, twórco, hołd powinny,
Wiedząc, żem czynem twoiego ramienia:
Jeśliś mię stworzył ze znikomey gliny,
Nie gardź daniną marnego stworzenia.

Co mam, to twoie: wszystko ci oddawa
Pokorny umysł, wdzięczny za twe dary;
Jeśli w szczegulnych czego nie dostawa,
Weź mię całego w zupełność ofiary.

ODA XVII.

NA AKT WESELNY

Książęcia Michała Radziwilla Miecznika W. X. Litt: z Helena Przezdziecką Podkanclerzanką Litt:

Gdybym

z obecnych rzeczy przeszłe wnosił chwile, Szczęśliwyś, powiedziałbym, zacny Radziwile! Ze ci Bóg z wieczney niebios zrządził wyrocznice Tak drogą, tak szacowną życia połowicę.

Bo czegoż w ukochaney twoiey brak Helinie?
Czy w niey nie świetna z obu krew rodzicow płynie?
Czy nie równe krwi zacney w lat kwitnących stanie
Pod mądrym ciotki okiem wzięła wychowanie?

Czyli iey na urodzie, i na wdziękach zbywa,
Które nań hoyną ręką natura szczęśliwa,
Wziąwszy za pierwszy model samą piękność, wlała;
Zdobiąc ią przymiotami i duszy i ciała?

Masz w niey wszystko: masz umysł szczery i życzliwy,
Obyczaie szlachetne, dowcip oyca żywy:

A iakoś sam ze wszelkiey godzien pochwał miary,
Takeś dobrał pomyślnie godney siebie pary.

Lecz ia nie iestem z liczby rymobaiow owych,
Co płoche czynią wróżki z oblubieńcow nowych;
Anim się uczył z Orłów i Lilii ieszcze

Pochlebnym wiązać piórem prognostyki wieszcze.

To wiem, że równość natur, równość urodzenia,
Nie ślepa bez rozmysłu chęć do ożenienia,
Lecz baczna i stwierdzona rodzicielską wolą,
Niesie błogosławieństwo Boskie z dobrą dolą.

Wszystko to widzę w obu: równe obu zdanie,
Równa zacność, równy wiek, i równe kochanie,
Równy rozum i statek: zdarz to tylko, Boże
By tak zgodne do zgonu życia było łoże!

Małoż ma świat przykładow, iak srogie odmiany
Często na niebie sprawił wicher nie przeyrzany;
I iaśniuchny raneczek (a któżby się spodział?)
W same światła pierwiastki chmurnym płaszczem odział!

Jak często, choć się buynym wzrostem zielenieie,
Tucząc wdzięczne troskliwych oraczow nadzieie,
W trawce kłosek usycha: a co miał dać słodki
Owoc, rodzi łan panu kąkol i paprotki.

Ledwo często rok ieden wartkim kołem minie;
Alić owe nie dawno prześliczne boginie,
Pierwszy tracą szacunek: drugiby rad, żeby
Uyrzał ie rychło miedzy gwiazdzistemi nieby.

Jeśli się ślubnym związkiem wiek ludzki osładza,
Tysiącem się goryczy słodycz ta nagradza.
Ciężko żyć w osobności: lecz niewiem, czy który
Miasto złey żonki, ścisłey niewoli klauzury.

Myli się ten zaiste wielce na swym zdaniu,
Kto zakłada małżeńską cnotę na kochaniu.
Cierpliwość iest iey gruntem: kto cierpieć nie umie,
Znać, że nie był, kiedy się żenił, przy rozumie.

Póki twarz gładka świecąc, oczy blaskiem nęci,
Czyliż zawisna miłość śideł nań nie kręci?
Czy płoche podeyrzenia dybiąc ciemnym śladem,
Nie truią kochaiących serc okrutnym iadem?

« PoprzedniaDalej »