Obrazy na stronie
PDF
ePub

Zawsze w zamysłach baczną postępuiąc drogą,
Wiesz, że komu Bóg sprzyia, ludzie go nie zmogą.
Rzadkoś szabli, swych przodków trzymaiąc się toru,
Dobywał bez pewności, składał bez honoru.

Przezorny w interesach wiesz, iakim kto duchem
Czyni, kto iest naczyniem, a kto pierwszym ruchem;
I że nigdy przez własnych królow utrapienia
Prawdziwego nie znalazł świat uszczęśliwienia.

Ztąd za pierwszą pokoiu i szczęścia zasadę
Biorąc zupełną płonnych potwarzy zagładę,
W silnieyszą coraz z dobrym panem wchodzisz sforę:
Gdzie miru nie masz z głową, wszystkie członki chore.

Okazalszy to popis, choć w drobniejszym gronie,
Niż kiedyś, gdzie swe mętna Wisła pławi tonie,
Liżąc groźnym zakołem pod-Wolskie dzierżawy,
Króla w pośrzód radosney wykrzykiwał wrzawy.

Gdyście wespół i Prusy, i Lachy pokrewne,
Roztoczywszy po błoniach proporce powiewne;
Snuiąc się świetnym roiem w śrzód wesołey fali,
Z godnych naygodnieyszego swobodnie obrali.

Szacunek mu przedniego dowcipu i cnoty,
Włożył na zacną głowę wieniec królow złoty.
Piękna znać się na ludziach, pięknieysza mym zdaniem,
Kto swóy wybor z wiernością złączył i kochaniem.

[ocr errors]

Taki, nie za marnego zysku przewodnikiem,
Lub prywatnych nadziei powabnym promykiem
Idąc, króla obierał; i dał dowod iasny,
Ze miał wzgląd na oyczyznę, nie interes własny.

Póki mu swym fortuna iaśniała obliczem;
Każdy chwalił, każdy bił czołem hołdowniczem.
Znaydziem tysiąc pochlebców w pośrzodku wesela:
Zła chwila prawdziwego stęplem przyjaciela.

Przeciwny los, iak złotu kamień daie probę;
W nim poznać, kto fortunę, kto kocha osobę:
Jeśli żalem myśl ściska, łzami zlewa lice,

W tym zyskowny, że w ludziach uczy znać różnicę.

Często wieczna opatrzność z niezbadaney woli,
Naylepszym zdarza królom w przykrey ięczyć doli.
Nie każdy winien, który cierpi: czasow zbiegi
Szykuią losów naszych odmienne szeregi.

W bezładnym z wieków domie, kędy nieobacznie
Wszystko się budowało słabo i opacznie,
Poznaiem pierwszych iawnie architektow winy;
Ow zmylił, tego tłoczą niewinne ruiny.

Nie zayrzę wam marnego szczęścia, głowy dumne,
Którym stawią na klęskach losy ludo-tłumne
Buczne trony; a ucisk swoich i sąsiada

Krwią szkarłat, łzami berło zlane w ręce wkłada.

Jeśli was groźny postrach stem woysk dzielnych broni,
Od mściwey potomności pewnie nie zasłoni;
Zpadnie z pochlebną maską bohatyr szczęśliwy,
A tyran się ukaże światu nie życzliwy.

Pomyślnością traf często włada: i w katuszy
I w więzach blask odbiia od szlachetney duszy.
Nienawiść ią potępia, złość czerni, czas dręczy;
Rozum usprawiedliwia, nieśmiertelność wieńczy.

Szczęśliwy, kto sumnienie biorąc za prawidło,
Nie daie się uwodzić zawiścią obrzydłą;

I biorąc, iak są rzeczy, każdą w swym szacunku,
Umie bacznie rozsądzać cnotę od trafunku.

Kto, czyli dzień iey świeci, czy noc ciemna tłumi, Inaczey mówić, niżli rzecz każe, nie umi;

A gardząc brzydkim duchów przewrotnych niestatkiem, Nie boi się być cnocie i w nieszczęściu świadkiem.

Takiego serca, Litwo, dałaś cne dowody,
Kiedy na odgłos pańskiey strapiona przygody,
Rzucaiąc w pośrzód trwogi siedliska domowe,
Niesiesz monarsze wiary oświadczenia nowe.

Jako ozdobny Fosfor na niebieskim szlaku,
Gdy się w licznym ukaże iasnych gwiazd orszaku,
Cudnieyszym miga ogniem; a za iego wodzą
Inne do oceanu pięknym szykiem wchodzą.

Tak na czele kollegow twa wymowa słynie, Młodziuchny Tyszkiewiczu, móy wdzięczny Skuminie! Kwiecie szlachty, honorem i krwie zacney losem, Miles pana przywitał i sercem i głosem.

Jeden z pierwotnych szczepów narodowey młodzi,
Która pod kochaiącym muzy królem wschodzi,
Dałeś dowod, co zawsze pierwszym iego celem,
Ześ i dobrym iest mówcą i obywatelem.

Za Wilnem, z równie pierwszym miłością szacowną,
Idą Troki, Oszmiana, Wiłkomierz i Kowno,
Więc i Zmudź ze Smoleńskiem, i Brasław z Upitą,
I Słonim swą oświadcza wierność znakomitą.

Nie daie się uprzedzić i od rybney Piny
Zacny narod, i kędy przez Mińskie krainy
Kręta się wiie Swisłocz, i zazdrością godną
Tuż za bracią Starodub i Mścisław i Grodno.

W waszych rękach uprzeyme pozostałey braci
Chęci widząc król dobry, hoynie przeszłe płaci
Troski miłym wspomnieniem; że przy waszey wierze
Jeszcze nam zły wrog wszystkich nadziei nie bierze.

Trwaycie w szczerey ku panu miłości; wszak zgody
Naysłabsze stoią węzłem spoione narody:
A co z nim zawsze płyniem w nierozdzielney łodzi,
Szczęściem iego i nasza dola się osłodzi.

ODA

O DA XIII.

PIEŚN CIARLATAŃSKA

Na Jarmarku.

O cuda, cuda! o śliczne cuda!

Kto ma pieniążki, niechay ie tu da. W tey maluśkiey skrzyneczce, co ma świat obszerny Nayciekawszego, zawarł rzemieślnik misterny. * Tu wszystkie rzeczy nowe, a kto spoyrzy na nie, Z podziwieniem zawoła: cuda mości panie !

[ocr errors]

O cuda, cuda! o śliczne cuda!

Kto ma pieniążki, niechay ie tu da.

Tyś pierwszy dał pieniądze w zielonym kontuszu,
Niewiem, czy panie Pietrze, czyli Mateuszu:
Ja niedbam na godności, niedbam na kleynoty
Herbowne; to pan u mnie, co położył złoty.

O cuda, cuda! o śliczne cuda!

Kto ma pieniążki, niechay ie tu da. Przystąp.. o to pan siedzi w złotogłowie stroyny, Pan nie dziwak, nie hardy, miły i spokoyny: Obok przy nim dworzanin, lecz nie wierci-pięta, Niezna co to pochlebstwo, co zazdrość przeklęta.

« PoprzedniaDalej »