Obrazy na stronie
PDF
ePub

Chciwy zawsze odmiany człowiek, póki żywie;
Gani co ma, roiąc coś w dalszey perspektywie.
Wszystko nam przecie iedno opiewa kronika :
Nawę trzeba połatać, nie mieniać sternika.

Tegoć to tylko ieszcze w niesłychaney fali,
Gdyśmy się sami własną niechęcią zmieszali,
Czekał wrog nieżyczliwy do zguby ostatniey:
Zeby tylko styr złamał złością ręki bratniey.

Już dokazał po części: iuż o nocy sroga!
Powszechna ogarnęła całe miasto trwoga.
Niemasz cię, zorzo nasza, o nasze kochanie!
Rzuciłeś twe sieroty w nayburzliwszym stanie.

Przebóg! co mi za obraz przed oczyma stawa?
Już na pół, kark z Tenaru wzniosła iędza krwawa;
Jędza, co swe roztaczać nawykła sztandary,
Gdy królow na żałobne Kloto wkłada mary.

Już duma, zemsta, chciwość, bezkrólewiow dwory,
W sprosne smoczemi grzywy uplątane sfory,
Na twe, nędzna oyczyzno! wylatuią progi;
Sieiąc mordy szalone, gwałty, i pożogi.

Jużiako w nieprzyiaznym, szturmem wziętym mieście,
Głos się męski ozywa i wrzaski niewieście;
Strach z rospaczą się miesza, blask ogniow, szczęk broni,
Krzyk gminu, kołat wozow, tentent bystrych koni.

I.

7

Bayerische
Staatsbibliothek

München

Czeladka ręee łamie, ięczą przyiaciele:
Sama się złość obawia okazać wesele;
Przędzie smutek, a radość ukrywa przeklętą.
Każdy woła: Oyca nam kochanego wzięto!

Nie dopuszczay, o rządzco wiecznego Syona!
By niewinność być miała kiedy potłumiona;
By sama dobroć, słodycz, sama szczerość twoij
Nie doznała w tak ciężkim razie dzielney zbroi.

Wszak ty sam królow stawisz nad twoiemi trzody,
Ty sam przez nich poddane sprawuiesz narody,
Ich moc, twoia moc, panie! kto targa przysięgę
Im uczynioną, na twą targa się potęgę.

Słaby w ludziach ratunek: ty sam chyba z gury
Weyrzysz na troski nasze, o dawco natury!
Ty nam chyba przywrócisz mocą twórczey ręki,
Wydzieraiąc go z wściekłych lwów srogiey paszczęki.

Twoia chyba moc Boska cudownie dokaże,
Co królom licznych duchow przystawuie straże,
Co świat waży na palcach, morzom sypie szańce,
I piastuie na łonie swoie pomazańce.

Wysłuchałeś proźb naszych, Boże sprawiedliwy!
Zyie nasz król, żyie pan, ociec dobrotliwy;
Zyie głowa narodu, żyie nasza rada.

Ciesz się Polsko! niechay się złość od żalu pada.

O ktokolwiek kropelkę ludzkiey krwi masz w sobie, Pomoż mi radosnych łez lać w tak słodkiey dobie; Pomoż dziękować twórcy, że moc iego dłoni, Wydźwignęła oyczyznę z ostateczney toni!

On go swemi w złey chwili skrzydłami obronił,
I od gradu kul zbóyczych paiżą zasłonił;
On bezbożnych głów mozgi szalone pomieszał,
On drżące na powietrzu szable pozawieszał.

On ciemne roty wiewem ust swoich rozrzucił,
On serca głazem skrzepłe w giętki wosk obrucił;
On smoku paszczę zawarł wściekłych iadow pełną,
On wilka krwawo-żercę miękką pokrył wełną.

On pokazał, że kogo w swey twierdzy posadzi,
Nic mu złośliwych ludzi rada nie zawadzi.
On trwaley tym przypadkiem tron mu ugruntował,
I ratuiąc go, królem powtórnie mianował.

Oyczyzno ukochana! ieśli pospolity

Te ci zawsze głos przyznał szlachetne zaszczyty :
Ze każdy twóy monarcha (takeś mu życzliwa),
Spokoynie na swych łonie poddanych spoczywa

Łącz twą miłość, twóy honor, twe dobro istotne
Z wolą tego, którego wyroki nie wrotne
Przez ludzkie pierwey serca, dziś przez własne usta,
Wskazały Stanisława królem twym Augusta.

Kochay go, broń życzliwie, wspieray iego chęci:
Niech sromotny traf w wieczney zniknie niepamięci.
A ty pokaż Europie uprzeymym dowodem,
Ze garść złoczyńcow nie ma nic z całym narodem.

ODA XXVII.

PIOSNKA PASTUSZA

Z okazyi Imienin Księżniczki Anny Sapieżanki, Anny Szaniawskiey i Anny Leforowey, które częstował Książe niegdyś Sekretarz W. Koronny.

Wieyska drużyno, pastuszkowie prości!

Jeszcze tak zacnych nie było tu gości:
Zkąd się to wzięło, że w nasze sioło
Nimf nad-wiślanych naypierwsze czoło
Raczyło pospieszyć,

I w nim się ucieszyć?

Pan miedzy niemi, pan młody i krasny,
Jako w wieczorku okrąg słońca iasny;
Za sobą wiedzie światła nadobne,
Gwiazdeczki większe, gwiazdeczki drobne;
I wszystkim blask dzieli,

By byli weseli.

Nie wszystko to znać piękne, co się świeci,
I w pańskie grody czarny smutek leci;

Pełno po miastach fałszu, obłudy,

Czego nie znaią pasterskie budy;
Tu więc ich prawdziwa
Ochota przyzywa.

Wierny przyiaciel, i w wierze stateczny,
Wezwawszy na dar ogrodny i mleczny;

Obchodzi święto, iak nam mówiono,
Częstuiąc trzech dam szacowne grono.
Więc im i my w swoie
Zagraymy oboie!

Pierwszą cię wieyskie śpiewaią Kameny,
O piękna Anno piękney Magdaleny!

Łącząc do swoich razem piosneczek
Jak narcys z różą w ieden wianeczek;
Boście równie sobie

Miłe, grzeczne obie.

Obie spoione ścisłym przyrodzeniem,
I bliskim siebie złączone imieniem;

Jak maią kochaé, daiecie wzory,
Córki swe matki, a matki córy:
Miłość was wzajemnie,

Złączyła przyiemnie.

Jak ładny szczepek w pierwszey, Anno, wiośnie Patrząc na iabłoń, zkąd ma życie, rośnie;

« PoprzedniaDalej »