Obrazy na stronie
PDF
ePub

I ujemne żywioły mogą niekiedy nosić na sobie znamiona wielkości. Poezya złego nie wyklucza z swego obszaru. Bohaterem Szekspirowéj tragedyi Ryszard IIIci jest niemal szatan wcielony. Ale Szekspir wiedział o tém, że to bicz boży, na to tylko tutaj przysłany, żeby uprzątnąć plac z nieprzydatnych do niczego rumowisk. Szekspir nie wzbudzał w widzach dla niego ani współczucia ani uwielbienia. Nicość moralna nie jest tam zatém bynajmniej osłoniona wszystkimi urokami poezyi, aż do złudnego przybrania pozorów tego, czém nie jest, i przemienienia się w przedmiot zachwytu poety. U Słowackiego zaś w tém dziele ma się rzecz właśnie przeciwnie.

Pomiędzy utworzeniem Mindowy a dokonaniem Maryi Stuart upłynęło trzy kwartały czasu, zapełnionego innymi robotami poetyckimi. Bierzemy jednakże pod rozbiór już w tém miejscu ten późniejszy utwor Juliusza, ponieważ je forma dramatyczna do siebie zbliża; a daléj ponieważ chcielibyśmy pod bezpośredniém wrażeniem uwag rzuconych co do Mindowy, ocenić sprawdzić niejako te słowa poety w domówieniu do rzeczonego dzieła powiedziane: „Sam czuję najlepiej wszystkie niedostateczności Mindowy, a części przynajmniej błędów starałem się w Maryi Stuart uniknąć."

W rzeczy saméj przyznać to poecie należy, że drugie jego dzieło sceniczne z wielu miar od tamtego jest wyższe. Już sam początek jego wzbudza wielkie oczekiwanie. Zawiązanie intrygi zręczne.

Nakreślenie charakterów zdaje się być szczęśliwe, wykonane ręką pewną i wprawną. Wstępne sceny przemawiają doraźnie do wyobraźni i coraz więcéj obudzają zajęcia. Cały akt pierwszy, równie jak drugi, prowadzone są w sposób chlubnie świadczący, że się talent poety przez ten czas rozmógł, dojrzał, spotężniał. Uchybień, jakie wytknąć należało Mindowie, nie znajdujemy tu ani śladu. Co krok miejsca silne, porywające, prześlicznie pomyślane, wyrażone najcudniejszym wierszem, jakim kiedykolwiek pisano po polsku. Już pewność czytelnika ogarnia, że ma przed sobą utwor pierwszego rzędu, jedną z pereł dramatycznéj poezyi naszéj. Wtémrozpoczyna się akt III, a w nim jakoś się akcya zaczyna wikłać — ogniwo łańcucha zdarzeń, dotąd prowadzonego tak dzielnie, pęka — charaktery owiewa jakby mgła jakaś, która nie dopuszcza dojrzeć aż W samo ich wnętrze coś się w nich paczy, zdaje się, jakby się ich role poprzemieniały współczucie widza chwieje się... lecz nie uprzedzajmy sądu czytelnika naszego. Zacznijmy raczéj rozbiór, od czego go rozpocząć należy, od wyjaśnienia głównej intencyi autora, od zdania sobie sprawy z roli pierwszorzędnej w dramacie, z charakteru Maryi.

-

[ocr errors]

Jest to młoda, żywych uczuć, luźnych zasad i wątłej woli kobieta, stawiona ironią losu na tronie narodu, z którym oprócz prawa do dziedzicznéj nad nim władzy, żadna ją wspólność nie łączy. Obyczajami zbliżona do Francyi, gdzie jéj upłynęły najrańsze lata młodości; sercem najściśléj złączona z Rzymem, którego religijną zwierzchność uznaje; gorących katolickich przekonań objęła

[ocr errors]

rządy nad krajem, który się od jedności kościoła oderwał, uporczywie obstaje przy nowych wyobrażeniach, w posępnym rygorze swego purytanizmu spoziera z oburzeniem i wzgardą na tę miękkość obyczajów zamorskich, co ton nadają na dworze Maryi Stuart. Pospólstwo stolicy w zapędzie fanatycznym nie tylko lzy publicznie wyznanie swojéj monarchini, ale i czynnie znieważa przybytek ,,papistycznego" jéj nabożeństwa. Jeden z sekciarzy, przywódca ludu, posuwa się i dalej jeszcze. Oto namawia już gawiedź do stanowczego wypowiedzenia jej posłuszeństwa nawet jako panującéj, do otwartego buntu. „Zburzcie, zburzcie to gniazdo, woła wskazując na jej pałac królewski, a odlecą kruki!" - A wyższe stany? Wyższe stany patrzą na to wszystko obojętnie. Nie widać w nich żadnego współczucia dla znieważonéj. Czują mniej więcej tosamo, co pospólstwo; tylko że miarkują uczucia swoje rozsądkiem i jeszcze trzymają się w karbach uległości pozornéj.

Ale poeta nie poprzestał na odsłonieniu téj tylko jednéj trudności w zawodzie swéj bohaterki. Droga Maryi nie z téj tylko przyczyny prowadzi po nad krawędzią przepaści, że ją widzimy w przedmiotowej kolizyi, gruntującej się na okolicznościach politycznych, zewnętrznych, na okolicznościach, których ona nie wywołała. Jest jeszcze inny szkopuł, o który się rozbić może łódka jej spokoju i bezpieczeństwa, a tym szkopułem jest jej własna. osobistość. Tamte trudności dotyczą jej tylko jako królowej; te jéj dotyczą jako kobiety.

Marya jest młodą, dobrą, a nadewszystko ona jest piękną! Wywiera urok i pociąg jakiś nie

opisany na wszystkich, którzy bliższy, którzy częstszy przystęp do niej znajdują. W tej mierze jest jakaś jakby demoniczność przywiązana do jéj osoby. Wprawdzie ogół narodu nie podlega téj sile jej niewieściego uroku. Przesądy, sekciarstwo, niechęć z jednéj, a brak ufności z drugiej strony utrzymują zbyt wielki przedział między krajem a tronem. To też mało ma przyjaciół królowa szkocka. Ale kto się liczy do jej otoczenia, do jej przyjaciół rycerze jéj orszaku - dworzanie wierni, którym serce jéj lepiej jest znane: ci wszyscy pod wpływem jej czarującej osobistości muszą się żegnać z spokojem ducha! Marya zapala miłość, na kogo tylko z nich spojrzy.

Wszakżeż nawet najmłodszy w całém ich gronie, paź królowej

niedorosłe pacholę i prarozmarzony tém słodkiém

wie dziecię jeszcze upojeniem, jakiego w jej otoczeniu doznaje, z uniesieniem, w bezwarunkowém oddaniu całego swego jestestwa na usługi swéj pani, takimi oto słowy maluje uczucia, jakie ona w nim rozbudziła:

„Czy ja kocham królowę? Jakież dam dowody?
Kocham ją jako matkę, siostrę, jak anioła.
Taki jestem szczęśliwy dzień cały od rana
Przepędzam przy jej stopach, nieraz na kolana

Spadnie mi róża napół uwiędła z jéj czoła;

Nieraz jej twarz ochładzam złocistym wachlarzem, Twarz spłonioną jasnymi rumieńca szkarłaty; Nieraz schylonéj kornie przed boskim ołtarzem Trzymam książkę modlitwy, lub niosę kraj szaty. Szczęśliwy jestem !"...

Z takich samych uczuć, tylko w namiętniejszy sposób, mógłby się spowiadać i Rizzio, nadworny lutnista królowéj, i niejeden inny jeszcze, gdyby byli tyle naiwni, co ów paź młody, i nie woleli tego, co czują, tego co sobie roją, do czasu zamykać w sercu.

[ocr errors]

Wprawdzie za urojenia drugich nikt odpowiadać nie może. Ale na Maryą spada jednakże część winy za te jaskrawe uwielbienia jej powierników. Niekoniecznie to bowiem mimo jéj wiedzy i mimo jej chęci zapalają się te płomienie. Marya jest już z natury zalotną. Nienadaremnie też pierwszą życia wiosnę spędziła nad brzegami Sekwany.

"

Niedawno w kraju Franków na królewskim dworze Kochałam wszystkich, równo od wszystkich kochana. Z dziecinnym śmiechem nowe widziałam klejnoty, Z dziecinnym śmiechem ciche słyszałam westchnienie, Z uśmiechem przed zwierciadłem trefiłam włos złoty, Przeplatając różami trefione pierścienie."

Na kwiatach tedy, na skrzydłach motylka, jak sen ułudny, lekko uleciała jej przeszłość. Za przybyciem do Szkocyi skończyły się te dni jasne. Widzi się tu przyjmowaną ozięble, samotną i opuszczoną przez naród; czuje, wie nawet o tém, że jest podejrzywaną i niemal znienawidzoną. Témci miléj, tém wdzięczniej przyjmuje hołdy od téj szczupłéj liczby przyjaciół, jaka ją jeszcze otacza. A chociaż w tym lub owym odgaduje uczucia żywsze i śmielsze i gorętsze, niżby może należało : bawi się nimi, cieszy się nimi, bo to jéj próżności pochlebia, bo tkliwe jej serce nie chciałoby od

« PoprzedniaDalej »